R. 4

Bursztynowe włosy Thei migotały w promieniach letniego, popołudniowego słońca, kiedy półprzytomnie mijała okoliczne domy z czerwonej cegły. Głowa jej pulsowała, a każdy krok zdawał się sprawiać ból jej umęczonemu ciału. Nie spała za dobrze tej nocy. Co chwilę ze snu zrywały ją dziwne obrazy, które zalewały jej umysł jak powódź. Niewyraźne postacie prowadziły ze sobą niezrozumiałe rozmowy w miejscach zasnutych gęstą mgłą. Tylko głos skrzypiec, wygrywających piękną, smutną melodię, wypływał z tego kociołka jasny i dźwięczny, przyprawiając ją o dreszcze. Wydawało jej się, że już kiedyś go słyszała, ale pomimo usilnych starań nie mogła sobie przypomnieć, gdzie. Za każdym razem, kiedy opadała na poduszkę ogarnięta tym dziwnym stanem, próbowała wysupłać chociaż jedno
słowo lub obraz, ale coś zdawało się ją blokować.
Dotarła w końcu do celu swojej podróży, którym był sklep prowadzony przez jej dobrego przyjaciela z dzieciństwa i ostatkiem sił otworzyła duże, szklane drzwi. Nie udało jej się jednak wejść do środka, bo ktoś zatrzymał ją w przejściu. Nim zdążyła powiedzieć „przepraszam”, usłyszała nad sobą męski głos, który od razu wyrwał ją z tego swoistego stuporu:
- Uważaj jak chodzisz, Małpiszonie!
Zacisnęła dłonie na czerwonej spódniczce i powoli podniosła głowę. Jej zielone, rozwścieczone oczy natrafiły na atramentowe, pełne wyższości spojrzenie, uśmiechającego się złośliwie Bruneta.
- Ach, to Pan, „Mistrzu Uprzejmości”- odpowiedziała sarkastycznie.
- Miło, że doceniasz moją kulturę i dobre serce- obserwował ją uważnie, nie rozumiejąc, dlaczego tak bardzo bawi go ta cała sytuacja. Oczy dziewczyny zdradzały, że gotuje się w środku, chociaż jej twarz zdawała się oazą spokoju.
- Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na „ty”- jej głos drżał lekko ze złości.
- Mówienie per „pani” do orangutana, byłoby dziwne, prawda? Nie ten poziom…
- Poziom jak najbardziej Twój. Z takim zasobem słów i ilością połączeń między półkulami może udało by Ci się wymienić parę zdań- założyła ręce na piersiach, a jagodowe paznokcie jej  długich palców wpiły się w jej własne przedramię.
Całemu zajściu przyglądało się dwóch młodych mężczyzn, którzy do tej pory zajmowali się czymś na zapleczu. Zwabieni podniesionym tonem głosów roznoszących się po cały sklepie, oparli się o kontuar i wychylili lekko, żeby sprawdzić co się dzieje.
- Czy to nie jest…?- urwał jeden z nich i spojrzał na kolegę. Drugi, który rozpoznał i dziewczynę, i jej towarzysza, postanowił interweniować i ruszył w ich kierunku.
- Thea, co Ty wyprawiasz?- zapytał, stając obok koleżanki, która właśnie miała odpowiedzieć na kolejną zaczepkę Seiyi.
- Daj mi spokój, Lee! Nie widzisz, że próbuję porozumieć się z cywilizacją pozaziemską?
- Thea, ale to jest…- odciągnął ją pół kroku na bok- To jest… Seiya Kou.
- Kto?!
- Seiya Kou- powtórzy, a widząc jej pytające spojrzenie, wyjaśnił- motocyklista i kierowca rajdowy. Wygrywa każdy wyścig, odkąd pojawił się na torze.
- Może być nawet Królem Wszechświata- mówiła na tyle głośno, żeby ją usłyszał-… a dla mnie i tak będzie nadętym bucem- wyszarpała rękaw, za który ją trzymał i wyszła trzaskając drzwiami. „Prawie zgadłaś z tym królem wszechświata”- pomyślał Seiya, obserwując  jak burza kasztanowo- czerwonych włosów znika z pola widzenia.
- Przepraszam za nią, Panie Kou- chłopak uśmiechnął się nieznacznie- Czy mogę jeszcze w czymś pomóc?
- Nie, mam już wszystko. Właśnie wychodziłem- odpowiedział chłodno i wyszedł.
***
Czarny sportowy samochód toczył się powoli wśród budynków, przyciągając uwagę każdego mieszkańca miasteczka, którego mijał. Taiki i Yaten rozglądali się na wszystkie strony, próbując dojrzeć sylwetkę Bruneta, ale jak na razie oprócz staruszków pielących w ogródkach, nikt szczególnie nie rzucał się w oczy.
- Skąd pewność, że jest akurat tutaj?- mruknął siedzący za kierownicą Srebrnowłosy.
- Nie ma żadnej pewności- odpowiedział poirytowanym tonem Taiki- Staram się wyczuć jego aurę. Ty też mógłbyś się wysilić!
- Ale po co? Komu jak komu, ale Jemu niewiele tutaj zagraża.
- On sam stanowi dla siebie zagrożenie.  Wyszedł z domu bez słowa i zniknął na dwa dni. Kto wie, co mu jeszcze strzeli do głowy. Dlatego lepiej sprawdzić okoliczne miejscowości.
- Okoliczne? Przecież ta wioska leży dwie godziny drogi od naszego miasta!
- Ta wioska ma 15 tys. mieszkańców! Mógłbyś się zainteresować hrabstwem, w którym mieszkasz!
- Moje miejsce jest na Berkanie- wzruszył ramionami Blondyn i utkwił wzrok daleko przed sobą. Jego uwagę przykuła bursztyno- włosa, młoda kobieta w czerwonej spódnicy, która powoli szła chodnikiem.
- Może zapytajmy, czy ktoś go widział?- rzucił Yaten i, nie czekając na odpowiedź, dodał gazu i podjechał do dziewczyny. Kiedy opuścił szybę, jej pełne złości, soczyście zielone oczy, spojrzały na niego niechętnie. Najwyraźniej nie była w najlepszym nastroju.
- Przepraszam, widziałaś może gdzieś w okolicy wysokiego, postawnego bruneta z czarnym motocyklem?- zapytał najsympatyczniej jak potrafił i uśmiechnął się.
- Mówisz o zgryźliwym, infantylnym, złośliwym i zadufanym w sobie pyszałku?- założyła ręce za kształtnej piersi.
- Dokładnie o tym samym- spojrzał porozumiewawczo na Taikiego, który, słysząc jej dźwięczny głos, pochylił się lekko, żeby na nią spojrzeć.
- Kręcił się taki ostatnio po sklepie w centrum- jej dłoń zacisnęła się lekko na przedramieniu.
- Hej, ja Cię znam!- odezwał się w końcu Taiki wesoło, a  jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia- Masz na imię Thea. Jesteś na moim kierunku, rok niżej. Pamiętasz mnie? Taiki Kou, mierzyliśmy razem ciśnienie podczas Białej Soboty- uśmiechnął się szeroko
- A tak, rzeczywiście!- skłamała, odkręcając głowę, żeby nie zauważył, że nie ma pojęcia, kim jest.
- Co Ty tutaj robisz?- wepchnął się na rozwścieczonego Yatena.
- Stąd pochodzę- odpowiedziała z ulgą, że w tym przypadku nie musi kłamać- A Wy?
- Przepraszam, nie przedstawiłem Was sobie. To jest Yaten, mój brat- przedstawił blondyna, który odważnie wyciągnął rękę na powitanie. Kiedy odwzajemniła gest, przez jego twarz przeszedł cień zaskoczenia i zaniepokojenia jednocześnie- Szukamy naszej trzeciej zguby- Seiyi.
- A tak, obiło mi się o uszy- odpowiedziała szorstko- naprawdę współczuję. Przydałaby mu się jakaś konsultacja psychologiczna, albo lepiej- psychiatryczna od razu. No cóż, zawsze musi być jakaś czarna owca w rodzinie- skrzywiła się lekko.
- Lepiej, żebyśmy zgarnęli Go, zanim narobi więcej rabanu- Yaten starał się dać do zrozumienia, że to nie czas na takie pogawędki- Będziemy się zbierać.
- W takim razie zobaczenia na uczelni- uśmiechnął się Szatyn.
- Miłego!- obdarzyła ich ostatnim, hipnotyzującym spojrzeniem i zniknęła w bocznej uliczce, idąc energicznym krokiem. Blondyn wcisnął gaz do dechy tak, że ruszyli z piskiem opon.
- Od kiedy to jesteś taki rozgadany?- spojrzał na brata z ukosa.
- O co Ci chodzi?- brązowowłosy zarumienił się lekko, odwracając wzrok, żeby ukryć swoje zakłopotanie.
-Nie spoufalaj się z nią za bardzo…
- Z nikim się nie spoufalam- bronił się.
- … ale miej na Nią oko- dokończył, nie zważając na protesty brata- Kiedy podała mi rękę, poczułem silną energię. Mało kto dysponuje taką mocą. Mamy pilnować, żeby nic nie zakłóciło zamknięcia cyklu ewolucyjnego w tej Galaktyce, a to może być wróg.
- Nie musisz mi przypominać!!- warknął Taiki cały czerwony na twarzy, że młodszy brat prawi mu morały, kiedy to On zwykle poskramiał temperamenty dwóch pozostałych. Założył ręce na piersi i nie odezwał się już słowem, pogrążony w swoich myślach.

Komentarze

Popularne posty