R. 14

Taiki szedł przed Theą z przewieszoną na ramieniu torbą z teleskopem, oświetlając wąską ścieżkę światłem latarki. Szli pod porośniętą trawą górkę od dobrych kilku minut, porzuciwszy samochód gdzieś przy drodze. Dziewczyna drżała z zimna i emocji, żałując jednocześnie, że nie pomyślała o cieplejszym ubraniu. Nie odezwała się też ani słowem, odkąd wyszli z domu, co było do niej zupełnie niepodobne. Sama się dziwiła, dlaczego nagle tak bardzo denerwowała się w obecności szatyna. Przyglądała mu się ukradkiem, kiedy w zamyśleniu prowadził auto. Był bardzo przystojny, ale nie to najbardziej ją do niego przyciągało. To jego inteligencja i mądrość była tak pociągająca, żeby nie powiedzieć- podniecająca. Nie było dziedziny, która stanowiła by dla niego problem, a do tego
otaczała go tajemnicza aura, która zawsze sprawiała, że Thea czuła się przy nim ciepło i bezpiecznie.
Idąc tak z głową w chmurach, bursztynowłosa potknęła się o wystający kamień i pewnie zaliczyłaby spotkanie pierwszego stopnia z wilgotną trawą, gdyby Taiki nie złapał ją w locie. Chłopak trzymał ją teraz w swoich silnych ramionach, a radosne iskierki migotały w jego fioletowych oczach. Dziewczyna zarumieniła się lekko, kiedy poczuła pod palcami dłoni przyciśniętej do jego piersi, bijące jak oszalałe serce, tłoczące litry gorącej krwi.
- Chodź sierotko- postawił ją na nogi i chwycił za rękę- Coś Ci się dzisiaj nogi plączą.
- Przepraszam…- jęknęła, skupiając uwagę na jego dłoni, pewnie trzymającej jej własną.
- O! A jednak nie straciłaś głosu. A już myślałem, że dostałaś nagłego skurczu krtani, czy coś- zaśmiał się.
- Na pewno zorientowałbyś się po objawowej sinicy, Panie Genialny- teatralnie uniosła głowę, udając dezaprobatę z powodu jawnego niedopatrzenia.
- Chyba jednak wolałem, jak się nie odzywałaś- uśmiechnął się łobuzersko- Thea, cała drżysz…
Rzeczywiście cienka kurteczka, którą miała na sobie, niezbyt skutecznie chroniła przed zimnem. Zatrzymał się i zaczął zdejmować swoją.
- Stój, szaleńcu!- pisnęła, zorientowawszy się, co zamierza zrobić- Przeziębisz się!
- No co?! Masz dwie opcje…- zaczął wyliczać na palcach- albo bierzesz moją kurtkę, albo wracamy do domu.
- Taiki!
- Thea?
- To jest jawny szantaż!
- Tylko tyle? Od kiedy masz tak niewiele do powiedzenia?
- A od kiedy Ty zrobiłeś się taki wygadany?- spojrzała na niego z ukosa.
- Uczę się od najlepszych- narzucił okrycie na jej drobne ramiona tak, że niemal cała w nim utonęła.
- Seiya to nie najlepszy przykład…- skrzywiła się lekko.
- A kto tu mówi o Seiyi?- wzruszył ramionami i zapiął ją pod samą szyję, a potem narzucił torbę z powrotem na ramię i puścił do niej oczko- No, możemy iść dalej!
- Dziękuję- opuściła zawstydzony wzrok- Daleko jeszcze?
- Tylko kilka kroków…- mrugnął do niej- Gdzie się podziała Twoja energia?!
- Ty ją ze mnie wysysasz- wystawiła do niego język, a kiedy jej oczom ukazał się przepiękny widok, puściła się biegiem przed siebie. W dole, pomiędzy dwoma innymi wzgórzami, rozciągała się panorama miasta, którego światła migotały teraz wesoło w ciemności.
- Tutaj jest po prostu PIĘKNIE!- wykrzyczała ostatnie słowo, wirując wokół własnej osi- Często tu przychodzisz?
- To zależy…- uśmiechnął się i zaczął wbijać statyw teleskopu w ziemię, a potem umieścił na nim ogromny tubus. Dziewczyna z zainteresowaniem patrzyła, jak kręci różnymi śrubkami, patrząc jednym okiem przez okular.
- Proszę…- odsunął się i zrobił jej miejsce- Mgławica Oriona specjalnie dla Ciebie. Tym możesz sobie poprawić ostrość.
- Którym?- dziewczyna doskoczyła do sprzętu i zerknęła w obiektyw.
- Nie tym! Tym- wskazał jakieś małe pokrętło.
- Nie widzę, jest ciemno!- obruszyła się. Zniecierpliwiony chłopak wziął jej rękę i położył w odpowiednim miejscu. Zastygła bez ruchu, kiedy przez całe jej ciało przeszedł przyjemny dreszcz, a potem ukryła twarz za kurtyną loków. Całe szczęście, że światła miasta przełamywały mrok, bo dzięki temu Taiki mógł obserwować, jak oczy Thei błyszczą ze szczęścia, kiedy na zmianę patrzyła w niebo gołym okiem i przez teleskop. Pokazał jej jeszcze kilka innych ciekawych obiektów, opowiadając o nich z pasją, a potem rozsiedli się na samotnej drewnianej ławce, patrząc na gwiazdy.
- Wierzysz, że gdzieś tam jest życie?- spojrzał na nią. Tak bardzo chciał kiedyś powiedzieć jej całą prawdę. Tak bardzo chciał, żeby zrozumiała to, kim naprawdę jest. W jej zielonych oczach migotały miliardy gwiazd. Uśmiechnęła się.
- Oczywiście, że jest. Ziemia nie jest wyjątkową planetą. Gdzieś tam jest podobna. Jeżeli nie w tej, to w innej Galaktyce.
- Sądzisz, że na Ziemi mogą być ludzie z innych planet?- brunet przekręcił się w jej stronę. Spojrzała na niego uważnie, zastanawiając się, co miało oznaczać to pytanie.
- Myślę, że jest to możliwe. Dusze z innych planet mogą odradzać się na Ziemi- przeciągnęła się.
- A więc wierzysz w reinkarnację…
- A to źle?- Thea była zaskoczona pytaniami, które zadawał.


- Dobrze. Jest szansa, że spotkaliśmy się w poprzednim życiu- uśmiechnął się, zeskoczył z ławki i zgarnął sprzęt- Chodź Gwiazdo, znam kawiarnie czynną całą dobę, w której podają świetną gorącą czekoladę- objął ją ramieniem i, ciesząc się jej bliskością, poprowadził w stronę samochodu.

Komentarze

Popularne posty