R. 16

- Jesteśmy spóźnieni!- warknął Taiki, zerkając nerwowo na zegarek. Taksówka, którą jechali, przebijała się przez zalane deszczem, a przez to też autami, ulice miasta.
- Spokojnie. To tylko pół godziny. Dośka Ci nie ucieknie- mruknął Seiya, odrywając wzrok od widoku za oknem.
- Nie pół godziny tylko czterdzieści pięć minut! Gdybyś się tak nie grzebał, bylibyśmy na czas!- skrzywił się szatyn.

- Jak kocha, to poczeka- zażartowal Yaten, ale jedno spojrzenie najstarszego z braci skutecznie go uciszyło- Bardziej martwił bym się teraz, czy nie powtórzy się sytuacja z wczoraj.
- Oby nie, bo Taiki zeżre się od środka, jak będzie musiał zostawić Dośkę samą w klubie- uśmiechnął się złośliwie Seiya.
Szatyn miał już odpowiedzieć stosownie do zaczepki brata, ale kierowca oznajmił im, że są na miejscu. Przed wejściem do klubu tłoczyła się gromadka ludzi, czekających aż dwaj bramkarze wpuszczą ich do środka. Seiya pewnym krokiem minął kolejkę i przywitał się z ochroniarzem, który rozpoznał go i, ściskając z podziwem jego dłoń, pozwolił im wejść.
Od samego progu widać było, że to jeden z najbardziej elitarnych klubów w mieście. Starannie dopracowany, klimatyczny wystrój, dźwięki największych hitów odbijające się echem od ścian i barwnie ubrani sławni i bogaci ludzie. Ciężko było o wejściówkę do tego miejsca. Jakim cudem, w takim razie, Thei i reszcie udało się tutaj dostać? Taiki zatrzymał się na progu dużej sali i omiótł wzrokiem zgromadzonych, szukając błysku bursztynowych włosów. Przy barze siedziały Amanda i Carmen, a na parkiecie, wśród sporej grupy, szalała Ross z jakimś blondynem. Nigdzie jednak nie udało mu się znaleźć Thei. Czyżby jednak nie przyszła? Yaten wyrwał szatyna z zamyślenia, pukając go delikatnie w ramię i przepchnęli się przez tłum w stronę siedzących na wysokich hokerach koleżanek.
- Cześć dziewczyny!- zagadnął Seiya, siadając obok Amandy, która odwróciła się do niego i uśmiechnęła serdecznie, a w jej stalowych oczach pojawił się tajemniczy błysk.
- Cześć!- odpowiedziała radośnie- Fajnie, że w końcu jesteście!
- Yaten za długo stał przed lustrem- rzucił brunet, na co srebrnowłosy skrzywił się lekko, a potem skinął na barmana, żeby zamówić drinki- A gdzie zgubiłyście Dośkę?
- Thea?- Amandę zakuło, że pierwszą rzeczą, o którą pyta Seiya jest jej przyjaciółka- Spokojnie, mamy na nią oko. Jest tam. Pował ją jakiś chłopak- wskazała palcem na róg sali, a głowy braci Kou obróciły się w tym kierunku. Na obszernych pufach przy małym stoliku siedziała tylem do nich bursztynowłosa kobieta a obok niej przystojny brunet. Taikiego ścisnęło porządnie w środku, kiedy chłopak szepnął jej coś do ucha, a ta wybuchła gromkim śmiechem. Nie chciał wyciągać pochopnych wniosków, ale nie podobało mu się to, zwłaszcza, że po dzisiejszym poranku w kawiarni był przekonany, że ich relacja zrobiła krok do przodu.
- Znacie go?- zapytał szatyn.
- Nie- pokręciła głową Carmen- ale zdaje się, że to jakiś jej znajomy.
Taiki nie był w stanie skupić się na rozmowie, którą prowadziła reszta. Popijając drinka, przypatrywał się uważnie parze siedzącej w rogu. Thea ani razu nie odwróciła się w ich stronę, zajęta pogawędką ze znajomym. Zazdrość wzbierała w nim powoli, uświadamiając go, że nie znósłby widoku dziewczyny u boku innego. Pierwszy raz czuł do kogoś tak ogromny pociąg. Pierwszy raz dane mu było poczuć smak… zakochania? Odstawił energicznie szklankę po ognistym trunku, podniósł się z miejsca i, nic nie mówiąc, ruszył w ich stronę.
Thea dyskutowała żywo ze starym znajomym, którego nie widziała od lat. Zanosili się śmiechem, wspominając dawne czasy, kiedy usłyszała nad swoim uchem głęboki głos Taikiego :
-Thea…- poczuła na swoim plecach jego ciepłe dłonie, a dreszcz przeszedł po całym jej ciele- Guziczek Ci się rozpiął- uśmiechnął się i usiadł tak blisko niej, że czuła jego przyjemne cieło.
- Taiki…- odwzajemniła uśmiech i pocałowała go w policzek- Fajnie, że w końcu jesteś. Czekałam na Ciebie.
- Nie przedstawisz mnie swojemu koledze?- zapytał chłodno, a w oczach Thei pojawiło się zdumienie .
- Oczywiście. To jest Taiki, mój…- zawahała się- przyjaciel, a to jest Ludo- kolega z dziecięcych lat.
- Miło mi Cię poznać, Taiki- brunet uścisnął dłoń szatyna i skrzywił się lekko, bo tamten włożył w uścisk trochę za dużo siły- Będę uciekał, Thea. Odezwę się za jakiś czas- puścił do niej oczko i oddalił się czym prędzej.
- Chyba wystraszyłeś mojego kolegę- spojrzała na niego zalotnie.
- Nie miałem takiego zamiaru. Przyszedłem się tylko przywitać- odpowiedział, poprawiając cienkie ramiączko jej czarnej sukienki i wywołując tym rumieńce na jej twarzy- Gdybym wam nie przeszkodził, nie zauważyłabyś nawet, że tu jestem.
- To nie prawda! Czekałam na Ciebie- spojrzała mu prosto w oczy.
- Na pewno? Chodź…- pociągnął ją za rękę na parkiet.
- Ja nie umiem tańczyć!- próbowała się wyszarpać spanikowana, ale trzymał ją zbyt pewnie.
- Nie przesadzaj. To nie takie trudne- wcisnęli się pomiędzy ludzi, a z głośników, jak na życzenie Taikiego, popłynęła spokojna, zmysłowa muzyka. Jedną ręką objął wąską talię dziewczyny i przyciągnął ją do siebie, a drugą położył jej delikatną dłoń na swoim ramieniu. Powoli zaczęli kołysać się w takt muzyki razem z innymi, przytulonymi się do siebie parami.
- Widzisz, to nie takie trudne- uśmiechnął się. Spojrzała mu w oczy i wtuliła w niego, opierając głowę o jego ramię. Ogarnęło go przyjemne ciepło, niosące ze sobą zapach bzu. Czuł niemal każdy skrawek jej smukłego ciała opierającego się lekko o jego własne. Zamyślona, delikatnie i zmysłowo wbijała paznokcie w jego umięśnione ramię, co pobudziło jego wyobraźnię tak bardzo, że przechodziły go dreszcze, a oddech nieznacznie się przyspieszył. Po raz kolejny rozpłynął w toni tego soczystego, zielonego spojrzenia. Miał ochotę złożyć pocałunek na jej idealnie zarysowanych, różowych ustach, wyobrażając sobie jak miękkie i smakowite muszą być. Wrócił jednak na ziemię, kiedy oczy Thei zrobiły się przez moment puste, a ona sama zatoczyła się lekko i złapała z głowę.
- Thea, wszystko w porządku?- spojrzał na nią z troską.
- Tak, tak. Wszystko dobrze. Zakręciło mi się w głowie-uśmiechnęła się słabo- Wracaj do reszty. Ja pójdę do łazienki.
Wyswobodziła się z jego uścisku i zacząła przepychać się między tańczącymi. Nie był pewny, czy powinien puścić ją samą, ale teraz nie miał już wyjścia, bo zniknęła w tłumie. Wrócił do siedzącej gromadki przy barze i opadł na krzesło. Dziewczyny obrzuciły go zagadkowym spojrzeniem i zachichotały, a Seiya uśmiechnął się nieznacznie.
- Dośka dała Ci kosza, bo jesteś kiepskim tancerzem?
- Poszła do łazienki- odpowiedział półprzytomnie, zastanawiając się, dlaczego na moment jej oczy zrobiły się dziwnie puste.
- Całe szczęście, bo już myśleliśmy, że zaczniecie się rozbierać na samym środku- brunet pociągnął łyk ze swojej szklanki, a dziewczyny ponownie zachichotały. Szatyn skwitował tą wypowiedź milczeniem, krzywiąc się lekko. Siedział jak na szpilkach, co chwilę nerwowo zerkając na zegarek, bo miał złe przeczucia. Po dwudziestu minutach nieobecności Thei nie wytrzymał. Obleciał cały klub, ośmielając się nawet wejść do damskiej toalety, ale nigdzie jej nie było. Nie mówiąc nic nikomu, wyszedł na zewnątrz, mając nadzieję, że chciała po prostu zaczerpnąć świeżego powietrza. Ciemna ulica zdawała się jednak zupełnie pusta. Dopiero kiedy zamknął oczy i skupił się, poczuł zapach bzu, który poprowadził go w boczny zaułek. Przerażona Thea przywarła do ściany sąsiedniego budynku, a nad nią stało dwóch młodych mężczyzn. Ten widok sprawił, że jego ciśnienie osiągnęło niemal maksymalną wartość, a pulsująca krew uderzyła do głowy. Rozwścieczony ruszył na nich, odepchnął agresywnie chłopaka o piaskowych włosach i zasłonił sobą Theę, strosząc się jak dziki kocur broniący swojego terytorium.
- Czego od niej chcecie?- warknął przez zaciśnięte zęby.
- To nie Twój interes…- złote oczy szatyna zalśniły złowrogo.
- Chyba jesteśmy trochę za wcześnie, Gebo- odpowiedział spokojnie stojący za nim brunet.
- Na to wygląda. Jeżeli zrobisz jej krzywdę- zwrócił się do Taikiego- znajdę Cię choćby pod ziemią.
Po tych słowach odkręcili się i odeszli, jak gdyby nigdy nic, pozostawiając Taikiego w lekkim osłupieniu. Przytulił mocno drżącą Theę i pogładził ją delikatnie po głowie.
- Nic Ci nie zrobili? Znasz ich? O co im chodziło?- wyrzucił z siebie.
- Próbowali mi wmówić, że jestem jakąś ich zaginioną księżniczką- jej głos drżał ze zdenerwowania- Chcieli, żebym z nimi poszła. Wyszłam na chwilę na zewnątrz, żeby odetchnąć, a oni zaciągnęli mnie tutaj i zaczęli coś bredzić…- plątała się.
- Ciii… Już dobrze. Jestem tutaj- przycisnął ją mocniej do siebie.
- Chcę wracać do domu- wtuliła się w niego.
- W porządku. Powiemy tylko reszcie, że wychodzimy, dobrze? – chwycił ją za rękę. Pokiwala tylko głową w odpowiedzi i poszła za nim, przybierając obojętny wyraz twarzy, żeby nie martwić dziewczyn. Pożegnali się i jak najprędzej opuścili to nieszczęsne miesce.
***
Seiya nie był zdziwiony, kiedy po powrocie do domu dwie godziny później zastał Taikiego i Theę śpiących słodko w salonie na kanapie. Uśmiechnął się, widząc jak dziewczyna wtula się w jego brata, a on otacza ją swoich ramieniem z błogim wyrazem twarzy. Na stole walały się kubki po herbacie, a w rogu paliła się mała lampka. Najwyraźniej zasnęli w trakcie jakiejś pasjonującej dyskusji. Okrył ich wygrzebanym z szafy kocem i dał znać Yatenowi, żeby darował sobie zbędne komentarze, a potem zgasił światło i wyszedł, pozwalając im trwać w swoim sennym szczęściu.

Komentarze

Popularne posty