R. 8

Taiki szedł za Seiyą i Yatenem w milczeniu. Mieszało się w nim mnóstwo sprzecznych emocji, których nie byłby w stanie określić nawet setką słów. Ten sen, wciąż odbijający się echem w jego głowie, zalał jego myśli, odciągając je od innych, nawet najbardziej istotnych spraw. Dlaczego czekał na Ami, a potem zobaczył siebie z córką, która zdecydowanie nie była dzieckiem Mizuno? Skąd w ogóle taka wizja? Nigdy nie widział siebie w roli męża, czy ojca. Nigdy nie potrafił zrozumieć Seiyi, który od lat codziennie na nowo umierał z miłości. Kochał Kakyuu miłością czystą i nieskalaną, która w zupełności mu wystarczała. Poza tym miał obowiązki do spełnienia- musiał chronić cały Wszechświat, musiał stać na straży jego praw. Skąd teraz, tak nagle, Dziewczynka z zielonymi oczami?

Seiya, pukający do drzwi dużego domu z czerwonej cegły, wyrwał go z zamyślenia. Z wnętrza wydobywały się dźwięki muzyki i radosne śmiechy zebranych. Przez chwilę stali w milczeniu, aż w końcu drzwi się otworzyły i stanęła w nich wysoka, szczupła, długowłosa blondynka, której orzechowe oczy zaczęły przesuwać się powoli od Yatena, przez Taikiego, aż do Seiyi, na którym zatrzymały się dłuższą chwilę.
- Wy musicie być znajomymi Thei, tak?- uśmiechnęła się szeroko- Jestem Ross, kuzynka Thei.
- Mam na imię Seiya, a to jest Taiki i Yaten- brunet przywitał się za całą trójkę i jako pierwszy ruszył za dziewczyną do środka. Pomieszczenie zalewał półmrok, który przełamywały tylko białe lampki zawieszone przy suficie, wszędzie kręciło się pełno rozmawiających i śmiejących się ludzi, a muzyka, którą puszczali, drażniła uszy Taikiego tak, że w pierwszym momencie pożałował, że w ogóle tu przyszedł. Na spotkanie wyszły im dwie inne dziewczyny, ale żadna z nich nie była Theą. Jedna, z różowymi włosami związanymi w wysokiego kuca, przyglądała się im nieufnie swoimi stalowymi oczami, druga- niższa, ciemnowłosa- uśmiechała się z serdecznością za nie obie.
- To Amanda i Carmen. Przyjaźnimy się- Ross przedstawiła przybyłe- Czujcie się jak u siebie. Thea gdzieś tutaj powinna się kręcić. Jak coś, jestem do waszej dyspozycji- posłała im ostatnie, przeciągłe spojrzenie i odeszła z koleżankami. Trójka braci Kou rozejrzała się dokoła, poszukując chociaż lśnienia bursztynowych włosów.
- Ładne rzeczy- denerwował się Seiya- najpierw nas zaprasza, a potem nie raczy się nawet przywitać!
Taiki skwitował tą wypowiedź milczeniem, wkładając ręce w kieszenie spodni. Do jego uszu zaczęły docierać, przedzierające się przez głośną muzykę, dźwięki skrzypiec. Niewiele myśląc, ruszył w tym kierunku, a zaraz za nim Seiya, który najwyraźniej też musiał to usłyszeć. Dotarli w końcu do sporej wielkości pomieszczenia wypełnionego różnymi instrumentami. Kilka osób zebrało się obserwując, jak siedzący przy fortepianie wysoki blondyn wygrywał jakąś wesołą melodię, a stojąca obok niego Thea wtóruje mu zawadiacko na skrzypcach. Wygłupiali się przy tym i śmiali, w ogóle nie zwracając uwagi na zebranych. Najwyższy z braci Kou oparł się lekko o ścianę i przyglądał, jak długie palce dziewczyny zwinnie przyciskają struny w odpowiednich miejscach. Była przy tym taka radosna, biła od niej niesamowita energia. Miała w sobie blask, do którego źródła chciał dotrzeć. Była jak nieodkryty ląd, którego pierwsze oznaki na horyzoncie przyprawiają o dreszcz podniecenia.
W końcu utwór się skończył, a otaczający ją koledzy zaczęli bić brawo. Skwitowała to tylko uśmiechem i pomachała do stojącej przy drzwiach dwójki, obdarzając Taikiego dłuższym spojrzeniem, a potem przecisnęła się przez ludzi i podeszła do nich.
- Cześć! A gdzie zgubiliście wasze Małe Sreberko?- zapytała, dostrzegając nieobecność Yatena.
- Jeśli chodzi Ci o Yatena, to pewnie demoralizuje Ci gdzieś koleżanki- zaśmiał się Seiya, a potem zrobił teatralną, obrażoną minę- nawet się z nami nie przywitałaś.
- No przecież się witam- skrzywiła się, jakby miała pokazać mu język- Yaten wygląda raczej na kogoś w końcowym stadium jaskry. Nie sądziłam, że dostrzeże coś poza czubkiem własnego nosa.
Oboje z Taikim wybuchli szczerym, radosnym śmiechem, ku wielkiemu zdumieniu Seiyi, który niewiele z tego wszystkiego zrozumiał.
- Dołóż to tego jeszcze ZZSK* i Tourette’a** i będziesz miała Yatena w całości- dodał szatyn, przenosząc swoje fioletowe oczy na uśmiechniętą twarz bursztynowłosej.
- Taiki, nie można sobie stroić żartów z chorych ludzi, a tym bardziej z chorego brata- udała, że się obrusza.
- No dobrze, ale o diagnostykę schizofrenii mógłbym się pokusić- założył ręce za siebie i uśmiechnął się zawadiacko.
- Halo, to nie doktor House, przestańcie gadać, jakbyście wyszli z prosektorium- zezłościł się Seiya.
- Apropo prosektorium…- oczy Thei zabłysły złowieszczo. Przysunęła się bliżej zadowolonego z tego faktu, Taikiego, udając, że próbuje oszczędzić Seiyi informacji, które miała do przekazania- Na naszym egzaminie z anatomii, asystent przetoczył głowę ze zwłok przez cały korytarz. Dudniła przy tym tak pustym tonem, że część koleżanek zemdlała.
- Naprawdę?!- udał zdziwionego i zawiedzionego Taiki- U nas kończyło się, co najwyżej, na podrzucaniu koleżankom do kieszeni fartucha śledziony albo nerki.
- Taiki no! Przymknij się wreszcie, bo się porzygam.
- Oj, jaki ty masz delikatny żołądek, Seiya- przewróciła oczami  dziewczyna- zawsze tak miał?- zwróciła się do Taikiego.
- Od dziecka.
- Niedobrze, może ma jakieś zwężenie- zmartwiła się.
- Dobra, idę sobie! A wy się tutaj nagadajcie, doktorze Jekyll i Mr Hide- brunet obrócił się na pięcie i odszedł z niewyraźną miną. Pozostała dwójka po raz kolejny tego wieczoru wybuchła niepohamowanym śmiechem. W fiołkowych oczach Taikiego pojawiły się łzy radości, a Thea zginała się wpół ze śmiechu, trzymając się jedną ręką za brzuch, a drugą wspierając na ramieniu Szatyna. Kiedy zorientowała się, gdzie zawędrowała jej dłoń, zarumieniła się i uśmiechnęła przepraszająco.
- Chyba powinnam go przeprosić.
- Poradzi sobie. To naprawdę nic w porównaniu do tego, jak się zachowywał przez ostatnie pół roku- skierował się do fortepianu, usiadł przy klawiszach i zamyślił na chwilę, a potem pozwolił swoim palcom błądzić po nich wygrywając melodię, której Thea nigdy wcześniej nie słyszała. Kiedy grał, przyjemne ciepło otuliło jej serce, przywołując z pamięci dźwięk skrzypiec ze snów, które nawiedzały ją od tylu dni. Chwyciła za swoje i zaczęła je odtwarzać, jakby były zapisane w niej samej. Taiki spojrzał na nią, a jego fioletowe oczy rozszerzyły się  ze zdumienia. Tony obu instrumentów połączyły się w jedną, harmoniczną całość, wypełniając teraz cały pokój.
*ZZSK- choroba „zesztywniająca” kręgosłup
** syndrom Tourette’a powoduje niekontrolowane tiki słowne i ruchowe, w których chorzy używają najczęściej niecenzuralnych albo nieakceptowanych społecznie słów.

Komentarze

Popularne posty