P. 1- Crepusculum

Pięcioletnia, uśmiechnięta dziewczynka kręciła się niecierpliwie na rękach taty, kiedy niósł ją przez jasny, zalany ostatnimi promieniami letniego słońca korytarz. Jej radosne, zielone oczy błądziły dookoła, zatrzymując się przez dłuższą chwilę na mijanych ludziach, których ponure do tej pory twarze rozpromieniały się w szczerym uśmiechu, wywołanym jej słodkim widokiem. Taiki witał się ze wszystkimi poprzez lekkie skinienie głowy, trzymając na rękach uroczą córeczkę, obejmującą go z całych sił swoimi drobnymi rączkami. Zatrzymał się przed białymi, masywnymi drzwiami i po chwili namysłu nacisnął na klamkę.

- Mama!- cienki, dziecięcy głosik wypełnił prawie pustą przestrzeń sporej wielkości pokoju z dużym oknem, wychodzącym na rosnące w parku wierzby, których długie gałązki kołysały się rytmicznie na wietrze. Dziewczynka czym prędzej wyswobodziła się z objęć taty i ruszyła biegiem przed siebie, żeby wpaść prosto w otwarte ramiona siedzącej na łóżku, bursztynowłosej, młodej kobiety.
- Mizuki…- Thea uśmiechnęła się ciepło, sadzając sobie małą na kolanach, a córeczka wtuliła się w nią mocno, chowając buźkę za wodospadem brązowych loków.
- Tęskniłam za Tobą, Mamusiu- szlochała cicho.
- Wiem, Kochanie. Ja za Tobą też. Bardzo!- pogładziła ją delikatną dłonią po główce, przyciskając bardziej do siebie.
Kiedy Taiki patrzył na tę scenę, czuł się tak, jakby ktoś przekroił jego serce na pół, a z jego wnętrza zamiast krwi sączył się smutek i żal. Pomimo tego podszedł do żony, uśmiechając się lekko, pochylił nad nią, a potem złożył na jej ustach gorący, powitalny pocałunek.
- Okame, wyjdę na chwilę coś załatwić, a potem może pójdziemy na spacer?- zapytał, patrząc w jej soczyście zielone oczy, a ona skinęła tylko głową, wciąż tuląc do siebie łkającą istotkę- Mizuki, nie zamęczaj mamy- zwrócił się do córki, targając jej miękkie włoski, po czym wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
- Mizu- chan, dlaczego płaczesz? Nie cieszysz się, że mnie widzisz?- odgarnęła smukłym palcem zbłąkany kosmyk, opadający na oczy jej dziecka.
- Cieszę się. To tylko z…- zamyśliła się na chwilę, dotykając paluszkiem jej bladego policzka- z… Zapomniałam. Mówiłaś kiedyś, że się wtedy cieszy i płacze.
- Ze wzruszenia- skończyła za córkę, uśmiechając się słabo- Kiedy ktoś cieszy się i płacze, mówimy, że się wzrusza.
- Kiedy wrócisz do domu i pograsz mi na dobranoc?- wtrąciła, patrząc błagalnie w oczy matki- Tata czyta mi bajki, ale to nie to samo- skrzywiła się, uroczo zadzierając nosek.
- Już niedługo, Kochanie, już niedługo. Jeszcze tylko kilka dni.
- Obiecujesz? Ichi powiedział, że już nigdy nie wrócisz…- posmutniała, uczepiając się Thei na powrót.
- Wrócę i wtedy zagramy coś razem. Co Ty na to?- w jej oczach zaszkliły się łzy, które skutecznie udało jej się ukryć- Poza tym, zawsze jestem z Tobą, nawet jak mnie nie widzisz. Zawsze jestem z Tobą i z Tatą, a Wy zawsze jesteście ze mną. O tutaj…- przyłożyła jej rączkę do swojego serca. Dziewczynka znieruchomiała, jakby próbując wsłuchać się w rytm, który czuła pod paluszkami.
- Bębenek!- uśmiechnęła się szeroko- Tak jak w tej piosence o motylku! Zaśpiewasz mi?


Thea uśmiechnęła się tylko, opadła na poduszkę i położyła sobie dziewczynkę na piersi, a potem dźwięcznym głosem zaczęła nucić cichutko jej ulubioną piosenkę, kołysząc lekko swoich ramionach. Muziki chłonęła jej ciepło, spokój i zapach bzu, które utkwiły jej w pamięci już do końca życia…

Komentarze

Popularne posty