P. 3- Ictus

Seiya rozłożył się na kanapie w salonie, rozkoszując się ostatnimi chwilami ciszy, wypełniającej puste mieszkanie. Zerknął na zegarek. Odango powinna już dawno wrócić do domu z Ichim i Mizuki. Taiki miał dzisiaj dyżur w szpitalu, więc zapowiadało się radosne ale męczące popołudnie z synem i bratanicą, którzy oddzielnie byli trudni do opanowania, a razem mogli się już tylko mierzyć z siedmioma jeźdźcami apokalipsy. Nikt nie powiedziałby, że ta mała, zielonooka, pogodna dziewczyna tak dużo przeszła w swoim krótkim, ośmioletnim życiu. Zawsze uśmiechnięta, energiczna i rozgadana była małą kopią jej żywiołowej matki, za co z całego serca dziękował losowi jej ojciec.

Z zamyślenia wyrwał bruneta szczęk klucza przekręcanego w zamku, a potem radosny chłopięcy śmiech pomieszany z dźwięcznym, jego żony. Zdziwiło go, że do jego uszu nie dotarł cienki głos Mizuki, bo z reguły to ona krzyczała najgłośniej z całej trójki, jeśli miała akurat spędzić z nimi czas po szkole. Wszystko wyjaśniło się, kiedy dziewczynka z naburmuszoną miną weszła do salonu i wdrapała się bez słowa na fotel.
- Co się stało? Znowu narozrabiałaś i tata będzie musiał pójść do szkoły?- zaśmiał się, widząc jak zabawnie zadziera nosek.
- Nie!!!- krzyknęła i zaczęła miętosić w rączkach skrawek spódniczki szkolnego mundurka, który miała na sobie.
- Mizuki, proszę, umyj rączki. Zaraz będzie obiad- Usagi wyjrzała z kuchni i przesłała mężowi buziaka, a on mrugnął do niej porozumiewawczo.
- Nie będę jeść!- kaprysiła dziewczynka, nawet na nią nie zerkając. Usa wzruszyła tylko ramionami, dając Seiyi znak, że nie udało jej się wyciągnąć z małej żadnych informacji i zniknęła za rogiem. Brunet nie zamierzał jednak odpuścić.
- Ichi Ci coś naopowiadał?- dopytywał, ale pokręciła tylko główką.
- Chodź do wujka Seiyi. No chodź…- poklepał zachęcająco miejsce obok siebie na kanapie. Po dłuższej chwili zastanowienia, Mizuki zsunęła się powoli na podłogę i podbiegła do niego, wpadając mu w ramiona. Posadził ją sobie na kolanach i zaczął łaskotać, a jej radosny śmiech wypełnił całe pomieszczenie.
- Ała, Wujek, przestań!- krzyczała pomiędzy kolejnymi salwami dziecięcego śmiechu.
- Przestanę, jak powiesz mi, dlaczego się boczysz- uśmiechał się szeroko. Ta słodka tortura okazała się skuteczna, bo dziewczynka w końcu zgodziła się wszystko mu wyjaśnić.
- Jestem zła- powiedziała trochę za bardzo stanowczym tonem jak na jej wiek- bo Yoshi mnie pocałował w policzek- skrzywiła się i potarła rękawem miejsce, które prawdopodobnie zostało naznaczone przez jej kolegę.
Seiya wybuchnął gromkim śmiechem, ale szybko się opanował, widząc, że dziewczynka znowu robi obrażoną minę.
- Twoja mama bardzo lubiła dawać i dostawać buziaki. Zgadnij, którego przystojniaka pocałowała najpierw?- uśmiechnął się triumfalnie, kiedy otworzyła oczy ze zdumienia i rozsiadła się wygodnie obok niego, gotowa na kolejną historię…
Seiya był wykończony. Pomimo sobotniego popołudnia, który każdy normalny człowiek spędzał, bycząc się przed telewizorem albo oddając innym, mniej lub bardziej pasjonującym rozrywkom, oni nadal siedzieli w studiu, próbując wydobyć z siebie chociaż pojedyncze, czyste dźwięki. Ulewny deszcz, który bębnił zawzięcie o szyby i myśli, uciekające co chwilę do Odango, wcale nie pomagały mu się skupić. Sfrustrowany, zarządził w końcu koniec na dziś tej, i  tak marnej, roboty, a kiedy Yaten i reszta  rozeszli się do domów, on skierował swoje kroki do małego pokoju na tyłach, robiącego za biuro, gdzie często ogarniał to wszystko, co kotłowało się w jego zmąconym umyśle. Powoli zaczynała go męczyć bezskuteczna pogoń za Odango, która tak bardzo bała się zemsty przeznaczenia, że sama nie przyznawała się przed sobą do swoich uczuć. A może po prostu naprawdę go nie kochała?
Od niechcenia nacisnął na klamkę i wszedł do środka. Widok Thei, która zamiast zajmować się papierami, stała przy oknie, patrząc tępo przed siebie, trochę go zirytował, bo miał ochotę w końcu pobyć sam. Nie usłyszała nawet, że pojawił się w pokoju i wciąż opierała się o framugę okna, a jej zielone oczy lśniły nienaturalnie, jakby od powstrzymywanych łez.
- Thea, wszystko w porządku?- zagadnął Seiya, patrząc na nią uważnie.
- Przepraszam, nie usłyszałam, jak wszedłeś- zmieszała się i szybko podeszła do biurka, na których piętrzyły się stosy kartek z przepisanymi na komputerze nutami. Brunet patrzył przez chwilę, jak trzęsącymi się dłońmi zbiera papiery, chowając twarz za burzą bursztynowych loków. Nie odezwała się też ani słowem, co było do niej zupełnie niepodobne, bo za każdym razem, kiedy spotkali się gdzieś w studiu, wychwalała jego grę pod niebiosa. Zrobiło mu się jej żal. Najwyraźniej nie był jedyną osobą w tym miejscu, której życie nie układało się tak, jakby tego chciała.
- Pomogę Ci- rzucił w jej kierunku, a ona podniosła oczy i spojrzała na niego krótko.
- Nie trzeba. Za chwilę skończę- odpowiedziała matowym tonem.
- Spokojnie. Nic mi się nie stanie, jak wykorzystam swoje ręce do innej pracy niż gra na gitarze- uśmiechnął się, podchodząc do niej. Skwitowała tą wypowiedź milczeniem, uwijając się coraz szybciej. Stali teraz przy biurku ramię w ramię, w ciszy sortując kartki i rozdzielając je na kupki. Ich dłonie zetknęły się przypadkiem, kiedy równocześnie sięgnęli po tę samą stronicę, wywołując rumieńce na policzkach dziewczyny. Dotyk jej długich palców sprawił z kolei, że Seiyi zrobiło się dziwnie gorąco, chociaż w pomieszczeniu było raczej chłodno. Zerkała na niego ukradkiem spod swoich długich rzęs, hipnotyzując spojrzeniem swoich zielonych oczu.
- Odłożysz to na półkę?- wydusił z siebie, podając jej sporej wielkości plik. Chwytając kartki, położyła swoją delikatną dłoń na jego własnej i spojrzała na niego przeciągle, a potem ni z tego, ni z owego uwiesiła mu się na szyi i zaczęła namiętnie całować. Papiery posypały się na podłogę, a osłupiały chłopak stał przez chwilę bez ruchu. Kiedy jednak poczuł na sobie jej smukłe, ciepłe ciało, zaczął odpowiadać na jej pocałunki, przyciągając mocniej do siebie. Przyjemny dreszcz podniecenia przeszedł mu po plecach, gdy jego ręka mimowolnie zjechała w dół, zatrzymując się tuż nad linią pośladków. „Seiya, co Ty wyprawiasz?!”- beształ siebie w myślach, ale wciąż nie mógł się od niej oderwać- „Seiya, skrzywdzisz ją i Usagi, jeżeli będziesz brnął w to dalej!!!”
W tym momencie drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem, a oni odskoczyli od siebie jak opatrzeniu, przenosząc przestraszony wzrok na Taikiego, który nieświadomy niczego wszedł do środka i, rzuciwszy krótkie: „Cześć!”, rozsiadł się na kanapie. Przez chwilę patrzył pytająco na ich niewyraźne miny, ale nikt szczególnie nie kwapił się z wyjaśnieniami. Thea pożegnała się krótko i, nie patrząc na żadnego z nich, niemalże wybiegła z pokoju.
- Co jej się stało?- zapytał Taiki.
- Nie wiem. Ma dzisiaj kiepski dzień- wzruszył ramionami Seiya, wciąż czerwony na twarzy.

- Dostałeś od mamy całusa w policzek, bo pomogłeś, tak Wujku?- Mizuki wyrwała go z zamyślenia, szarpiąc za rękaw koszuli i patrząc mu prosto w oczy.
- Tak, tak…- mruknął Seiya, czując, że policzki mu płoną.
- Coś mi się wydaje, że mama była Wujkowi bardzo, bardzo wdzięczna- dotarł do niego na wpół obrażony, na wpół rozzłoszczony głos Usagi. Dopiero teraz zorientował się, że żona od dłuższego czasu przysłuchuje się jego opowieści, patrząc na niego uważnie.
- Ciekawe, że Wujek nie opowiedział mi wcześniej tej wspaniałej historii- syknęła, podnosząc się z miejsca i, machając ze złością kuchenną ścierką, ruszyła przed siebie, głośno stukając obcasami.
- Odango, dlaczego jesteś zła? Przecież to było tyle lat temu…- bronił się, robiąc minę niewiniątka.
- Nie jestem zła!- warknęła, zaciskając pięści- Jestem tylko odrobinę… zaskoczona!
- Daj spokój! Do niczego właściwie nie doszło… Poza tym, byłaś wtedy jeszcze z Mamoru, a Taiki był jej przyjacielem!
- Twój brat o tym wie?!- uniosła brwi z dezaprobatą, a brunet wzruszył tylko ramionami- Tak myślałam!
Obróciła się na pięcie i wyszła do kuchni, skąd po chwili dało się słyszeć trzask zamykanych z impetem szafek.
- Odango…!- brunet wyskoczył za nią, zostawiając w pokoju oniemiałą Mizuki, która patrzyła na tą scenę wielkimi ze zdumienia oczami.
- Nigdy nie zrozumiem dorosłych…- pokiwała przecząco głową i skrzywiła się lekko, słysząc pełne napięcia głosy, wydobywające się z kuchni.

Komentarze

Popularne posty