Someone else's shadow

Thea oparła się ciężko o zimną ścianę, a potem osunęła powoli na ziemię i objęła swoje kolana, ukrywając twarz na kurtyną bursztynowych loków. Trzęsąc się z goryczy i żaru, z trudem tłumiła łzy, które ostatecznie zaczęły ściekać strumieniami po jej jasnym policzku. Jej smutek niósł się w wszechogarniającej ciszy, a lęk paraliżował jej drobne ciało, ukryte w jakimś mrocznym zaułku. Nie wiedziała gdzie jest, ani od ilu godzin krąży samotnie pustymi ulicami. Pogrążona w rozpaczy, że nie usłyszała pospiesznych kroków, zmierzających w jej kierunku, ani wołania pochylającego się nad nią przybysza. Dopiero ciepła dłoń, którą poczuła na swoim ramieniu, sprawiła, że krew uderzyła jej do głowy. Odskoczyła na bok, gotowa bronić się albo uciekać, ale błysk znajomych, fioletowych oczu stłumił pierwotne instynkty. Zanim zdążyła zaprotestować, silne męskie ramiona chwyciły ją wpół i przyciągnęły do siebie, a ona wtuliła się w umięśniony tors, chłonąc obejmujące ją bezpieczne ciepło.

- Martwiłem się o Ciebie…- zaniepokojony, pełen wyrzutu głos dotarł do niej jakby z oddali. Na potwierdzenie tych słów chłopak przycisnął ją mocniej do siebie, jakby bojąc się, że znowu zniknie. Oplotła rękami jego szyję, a kolejna fala łez popłynęła z jej zielonych oczu. Czekał cierpliwie aż się uspokoi, gładząc lekko jej długie włosy. Kiedy w końcu przestała łkać, odsunął ją delikatnie od siebie i spojrzał w oczy, odgarniając ze swojej twarzy platynowe kosmyki.
- Co się stało, Thea?- otarł ostatnią, samotną łzę z jej policzka.
- Taiki…- wydukała, odwracając głowę i zaciskając dłoń na jego jasnej koszulce.
- Co z nim?- dopytywał, chociaż spodziewał się, co zaraz usłyszy.
- Kiryuu… – spojrzała na niego- On się żeni, rozumiesz?! Oszukiwał mnie przez ten cały czas!- przygryzła wargę. Blondyn westchnął ciężko, objął ją ramieniem i bez słowa poprowadził w stronę zaparkowanego kilkadziesiąt metrów dalej samochodu.
***
Ani drgnęła, gdy wszedł do pokoju i postawił przed nią kubek z gorącą herbatą. Siedziała dokładnie w takiej pozycji, w jakiej zostawił ją pięć minut temu, kiedy wyszedł do kuchni, żeby nastawić wodę. Ze wzrokiem utkwionym tempo w światłach migających za oknem i grymasem bólu, wykrzywiającym jej śliczną buzię, wydawała się nieobecna, zastygła w koszmarnym półśnie. Ten widok wywoływał w Kiryuu wściekłość i żal tak ogromny, że miał ochotę dorwać Taikiego i wytargać go za ten jego brązowy kucyk. Wiedział, że kiedyś się to tak skończy. Wiedział, że będzie musiał patrzeć, jak jego przyjaciółka wypłakuje swoje szmaragdowe oczy. Nie sądził jednak, że tak bardzo dotknie go jej cierpienie. Niewiele myśląc, włączył muzykę i podszedł do niej, wyciągając rękę. Dopiero, kiedy pomachał jej przed oczami, ocknęła się i spojrzała na niego pytająco. Bez słowa, uśmiechając się nieznacznie, ujął jej dłoń i pociągnął na środek pokoju, nie zważając na wszystkie opory i protesty. W końcu objął ją w talii i przyciągnął do siebie, a potem zaczął kołysać się, wtórując tonom sączącym się z głośników. Gibali się koślawo, gubiąc rytm i równowagę, ale nie to było teraz najważniejsze, lecz cień uśmiechu, który pojawił się na jej bladej twarzy. Nawet fakt, że deptała mu po palcach, nie był tak trudny do zniesienia. Po każdym takim drobnym incydencie robiła minę niewiniątka, która szczerze go bawiła. Kiryuu okręcił ją kilkakrotnie wokół własnej osi, ale ten ruch okazał się katastrofalny w skutkach, bo dziewczyna wpadła na niego z takim impetem, że nie udało mu się utrzymać równowagi i oboje runęli jak dłudzy na podłogę. Leżała teraz na nim zaskoczona tym, co się przed chwilą stało, patrząc mu prosto w oczy, a potem oboje zaczęli śmiać się radośnie.
- Mówiłam Ci, że nie umiem tańczyć- przeturlała się obok niego na plecy i westchnęła głośno. Wydawało się, że zapomniała na chwilę o wydarzeniach z dzisiejszego poranka.
- Rzeczywiście, beznadziejny z Ciebie przypadek- przekręcił się na bok, pochylając nad nią.
- To było niemiłe!- oburzyła się, zerkając na niego z ukosa.
- Przede wszystkim szczere- podkreślił ostatnie słowo, powodując, że jej oczy znowu przygasły- Przepraszam. Nie chciałem sprawić Ci przykrości- dodał szybko, karcąc w myślach samego siebie. Na jej ustach pojawił się blady uśmiech. Usiadła po turecku na dywanie i odpłynęła, zawieszając wzrok w pustej przestrzeni. Blondyn spojrzał na nią z troską, a potem scałował z jej policzka jedną słoną łzę, która zaczęła powolnie po nim ściekać. Thea była jednak zbyt mocno pogrążona we własnej goryczy, żeby dostrzec ten czuły gest. Delikatnie przeniósł ją na kanapę i przykrył ciepłym kocem. Miał już odejść, ale  w ostatniej chwili bursztynowłosa złapała go za rękę.
- Nie zostawiaj mnie teraz samej…- usłyszał jej nieśmiały szept. Uśmiechnął się ciepło i opadł na ziemię obok niej. Gładząc lekko jej jedwabne w dotyku włosy, obserwował, jak zasypia zmęczona nadmiarem płaczu i emocji.
***
Niebieskoszare chmury zasnuwały całe niebo, skutecznie hamując każdy, nawet najmniejszy promyk słońca. Deszczowa aura nie sprzyjała spacerom, dlatego park był opustoszały, ale ani zimny wiatr, ani pierwsze krople drobnego deszczu zdawały się nie przeszkadzać wysokiemu szatynowi, który krążył bezwiednie alejkami. Jego długi kucyk kołysał się z każdym jego ruchem, a włożone w kieszenie spodni dłonie zacisnęły się w pięść. Minął tydzień odkąd Theę zmiotło z powierzchni ziemi. Nie odbierała telefonów, nie wpuszczała go do domu, unikała na każdy z możliwych sposób. Z każdym minutą coraz bardziej obawiał się, że dowiedziała się rzeczy, które sam miał zamiar jej ostatnio powiedzieć. Znając życzliwość osób trzecich, domyślał się, że dotarła do niej tylko część prawdy. Był na siebie wściekły, że dużo wcześniej nie nakreślił jej swojej sytuacji.
Znajomy śmiech, który dotarł do jego uszu wraz z chłodnym jesiennym wiatrem, wyrwał go z zamyślenia. Rozejrzał się uważnie na wszystkie strony, żeby przekonać się, że zmysły go nie mylą. Tak jak się spodziewał, kilkadziesiąt metrów dalej bursztynowłosa, młoda kobieta w zielonym płaszczu chowała się przed deszczem pod dużym, czerwonym parasolem. Jego serce zabiło mocniej, gdy ruszył pędem przed siebie, żeby ją dogonić. Dopiero, kiedy był kilka kroków od niej, zorientował się, że nie jest sama. Towarzyszył jej wysoki, postawny blondyn, w którym Taiki rozpoznał Kiryuu. Zatrzymał się i przez chwilę zastanawiał, co zrobić. Chciał porozmawiać z nią bez świadków, a już na pewno nie w obecności swojego rywala. Nie miał jednak wyboru.
- Okame!- krzyknął. Znieruchomiała. Pierwszy odwrócił się platynowy blondyn, rzucając mu złowrogie spojrzenie. W końcu i ona okręciła się powoli i popatrzyła na niego pełnymi zawodu i bólu oczami.
- Taiki…- ledwo dosłyszał jej słowa. Stała wciąż bez ruchu, zaciskając dłonie na rączce parasola.
- Unikasz mnie, nie odbierasz telefonów. Nie wiem, o co chodzi. Proszę Cię, porozmawiajmy- błagał, robiąc krok w jej stronę, ale chłopak natychmiast zagrodził mu drogę, niemalże warcząc na niego przez zaciśnięte zęby.
- Kiryuu, w porządku. Mogę z nim chwilę porozmawiać- zwróciła się łagodnie do przyjaciela, stając pomiędzy nimi, a potem przeniosła swoje zielone, błyszczące ze złości oczy na Taikiego.
- Słucham, co masz mi do powiedzenia?- zapytała oschle.
- Wyjaśnij mi, o co właściwie chodzi…- łamał się, zerkając na stojącego za jej plecami intruza. Przez chwilę przeszło mu przez myśl, że może… „To niemożliwe”- tłumaczył sobie w duchu, odpędzając niepokojące wizje. Thea prychnęła tylko ze złością, wyciągnęła z torby białą kopertę i podała mu drżącą ręką, cofając ją jak najszybciej.
- Skąd to masz?- rzucił okiem na ślubne zaproszenie, które wyciągnął z koperty.
- Od Twojej narzeczonej, Ami Mizuno. Miło, że mnie zaprosiła na wasz ślub, prawda?- jej głos dygotał lekko.
- Naprawdę w to uwierzyłaś? Dlaczego nie przyszłaś z tym do mnie? Czasami jesteś taka naiwna, Oka…- nie skończył, bo Thea wymierzyła mu siarczysty policzek, wypuszczając z rąk parasol, który poniósł wiatr.
- Jeszcze mi się w oczy śmieje!- trzęsła się ze złości. Odkręciła się na pięcie gotowa odejść, ale szatyn w ostatnim momencie zatrzymał ją, łapiąc za nadgarstek. Szarpnęła się energicznie, patrząc mu prosto w oczy, ale nim zdążyła zaprotestować, do szatyna doskoczył blondyn, chwytając go za koszulkę.
- Thea nie ma ochoty z Tobą dłużej rozmawiać. Chyba to do Ciebie dotarło…- potrząsnął nim Kiryuu.
- Tobie nic do tego- wysyczał w odpowiedzi.
Bursztynowłosa z przerażeniem wymalowanym na twarzy, zaczęła ciągnąć za rękaw kurtki srebrnowłosego, próbując odciągnąć go od szatyna.
-Kiryuu, puść go. Szkoda mojego i Twojego czasu- próbowała załagodzić sprawę. W końcu posłuchał jej prośby i odepchnął rywala ze złością. Dziewczyna rzuciła Taikiemu ostatnie, pełne zawodu spojrzenie i ruszyła przed siebie, ciągnąc za sobą przyjaciela. Szatyn patrzył, jak się oddalają, zaciskając pięści tak mocno, że paznokcie zaczęły przebijać mu skórę, a z ran zaczęła sączyć się krew. Nie wierzył, że traci ją w taki głupi sposób…
***
Thea opierała się o zimną, kamienną balustradę niewielkiego mostka, obserwując wartki nurt przepływającego pod spodem strumienia. Siedzący na murku obok Kiryuu zerkał na nią kątem oka,  próbując wyczytać cokolwiek z jej martwych oczu, które nie spojrzały na niego ani razu od momentu spotkania z Taikim. Nie mógł uwierzyć, że facet, który trzymał w ramionach taki skarb, chciał po prostu odpuścić.
- Thea…- ostrożnie wsunął rękę na jej delikatną, ciepłą dłoń. Odwróciła głowę, wprawiając w ruch bursztynowe fale i popatrzyła na niego z lekkim zaskoczeniem.
- Nie smuć się. Jestem tutaj dla Ciebie- przysunął się do niej i pogładził ją po policzku. Dziewczyna milczała, wpatrując się w niego z uwagą.
- Czy ja naprawdę Ci nie wystarczę? Czy to, co Ci daję, to za mało?- ścisnął nieznacznie jej dłoń. Powoli zbliżył swoją twarz do jej, zatapiając się w zielonym, hipnotyzującym, nieco oszołomionym spojrzeniu. Ich usta dzieliły centymetry tak, że czuł teraz jej ciepły, lekko przyspieszony oddech. W końcu dotknął swoimi wargami jej, miękkich i ciepłych, a przyjemny dreszcz przeszedł mu po plecach, rozchodząc się po całym ciele. Rozkoszował się ich słodkim smakiem przez kolejne kilkadziesiąt sekund, kiedy zatonęli w czułym pocałunku, dając się porwać chwili. Thea odskoczyła od niego jednak jak oparzona i przestraszona dotknęła palcami swoich ust, a potem rzuciła tylko, że musi już iść i nim zdążył ją powstrzymać, popędziła przed siebie, zostawiając go z milionem pytań i niewygodnych myśli.
***
Kilka kolejnych dni ciągnęło się srebrnowłosemu w nieskończoność. Tak jak się spodziewał, Thea nie odpowiadała na jego telefony, co wywoływało u niego wręcz wisielczy humor. Był na siebie wściekły, że przez swój brak kontroli być może zaprzepaścił ich przyjaźń. Kręcił się właśnie niespokojnie po mieszkaniu, analizując to wszystko, co zaszło w parku, kiedy usłyszał dzwonek do drzwi. Otworzył je z rozmachem, żeby ze zdumieniem stwierdzić, że po drugiej stronie stoi bursztynowłosa.
- Mogę wejść na chwilę?- zapytała w końcu, a blondyn skinął tylko głową i wpuścił ją do środka.
- Masz ochotę na herbatę?- zaproponował, kiedy przysiadła na rogu fotela.
- Nie, dziękuję. Nie mam za wiele czasu, a chyba musimy porozmawiać.
- Chyba musimy…- spojrzał na nią niepewnie, próbując odgadnąć, co kryje się za tymi słowami.
- Taiki mi wszystko wyjaśnił… Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Czego Ci nie powiedziałem?- udawał, że nie wie, o co chodzi. Skrzywiła się, słysząc, że kręci.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że ślub Taikiego i Ami to po prostu formalna umowa między waszymi rodzinami? Dlaczego pozwoliłeś, żebym przeżywała to wszystko?- w jej głosie pojawił się cień wyrzutu.
- Dobrze wiesz, dlaczego…- odpowiedział spokojnie, patrząc jej prosto w oczy- Na tamtym kamiennym mostku poznałaś powód.
Na policzkach dziewczyny pojawiły się delikatne rumieńce, kiedy wspomniał o tamtej chwili. Gdzieś głęboko czuł, że nie tylko on czerpał z niej przyjemność, ale nie chciał tego mówić głośno.
- Kiryuu, przykro mi, ale…- opuściła oczy.
- Ale…?- padł obok niej na kolana i chwycił jej dłonie w swoje własne, prowokując, żeby na niego spojrzała- Chcę to usłyszeć z Twoich ust, Thea.
- Ja…- zawahała się, a w jej oczach zaszkliły się łzy- Nie czuję tego tak jak Ty.
- Rozumiem…- odwrócił głowę.
- Przykro mi…- powtórzyła, odgarniając platynowe kosmyki z jego fioletowych oczu, a potem pocałowała go w policzek i wyswobodziła się swoje dłonie z jego uścisku, żeby bez słowa opuścić mieszkanie. Kiryuu oparł się ciężko o brzeg fotela i po raz pierwszy w życiu z jego oczu popłynęły słone łzy.

Komentarze

Popularne posty