Beyond the Invisible, part 3

- Nooo, nareszcie się spotykamy! Znowu zniknęłaś mi na kilka dni… – powiedział Taiki z mieszaniną czułości i żalu, a potem objął Theę i powoli zaczął zbliżać swoje usta do jej, soczyście czerwonych. Dziewczyna wylała mu jednak kubeł zimnej wody na głowę, blokując go obiema rękami i odsuwając stanowczo od siebie. Był zaskoczony jej obojętnym, pełnym wyższości spojrzeniem.
- Nie będziemy się już więcej spotykać.- jej lodowaty ton dotarł do jego uszu, nim zdążył zapytać, o co chodzi.

- Ale… Jak to?- wyrwało mu się.
- Nie dosłyszałeś? Nie będziemy się więcej spotykać.- jej dłonie schowane w kieszeni płaszcza zacisnęły się w pięść.
- Wyjaśnisz mi chociaż, dlaczego…?- złapał ją za ramię, a ona wyswobodziła się z jego uścisku, dając wyraźnie do zrozumienia, żeby jej nie dotykał.
- Dlaczego?- zaśmiała się sarkastycznie- Pytasz mnie jeszcze, dlaczego? Co taki mężczyzna jak Ty może mi ofiarować? Parę górnolotnych słów i kilka krótkich chwil uniesienia… To wszystko.- zamknęła mu usta tymi słowami.
- Marny, słaby człowieczek… Proch na butach wielkich tego świata- jej twarz wykrzywiła się z obrzydzeniem- Żegnaj, Taiki Kou.- odkręciła się na pięcie i energicznym krokiem ruszyła przed siebie.
- A Ty?! Kim Ty niby jesteś?!- krzyknął za nią z oburzeniem, kiedy już odzyskał głos.
- Ja?- spojrzała na niego przez ramię- Ja jestem cieniem.- wsunęła ciemne okulary na swoje soczyście zielone oczy, a potem odeszła, pozostawiając go w osłupieniu. Szatyn patrzył jak jej smukła sylwetka niknie powoli w promieniach zachodzącego słońca.

***
Thea siedziała na podłodze, oparta o zimną ścianę. W ciemności i zupełnej ciszy, sączyła lamkę czerwonego wina, patrząc pustym wzrokiem gdzieś daleko przed siebie. Ignorowała ostry dźwięk dzwonka do drzwi, który od dobrej minuty natarczywie wdzierał się do jej uszu. Podniosła się w końcu z rezygnacją, uznając, że przybysz najwyraźniej nie da jej dzisiaj spokoju.
- Dlaczego wyłączyłaś telefon?- Zero wpakował się do środka, nie czekając na zaproszenie.
- Och, proszę, wejdź! Jak miło, że wpadłeś…- uśmiechnęła się krzywo, zamykając drzwi.- Co Cię do mnie spro…?
- Dlaczego wyłączyłaś komórkę?!- ryknął, zakładając ręce na biodrach.
- Potrzebowałam chwili intymności…- odpowiedziała zgodnie z prawdą, a on rozejrzał się nieufnie po mieszkaniu.
- Teraz, kiedy wszyscy jesteśmy na celowniku, możesz wsadzić sobie w dupę swoją intymność!- zrobił agresywny krok w jej kierunku.
- Przyszedłeś w jakiejś konkretnej sprawie, czy po prostu wpadłeś, żeby wyładować na mnie swoje frustracje?- dzielnie stawiła mu opór.
- Teraz, kiedy cała organizacja w popłochu zmienia kwaterę, Tobie zbiera się na gorzkie żale- złapał ją za nadgarstek i ścisnął tak mocno, że poczuła ostry ból.- Załatwiłaś sprawę z kochasiem?
- Tak- odpowiedziała cicho.
- Nie dosłyszałem?
- TAK!!!- wrzasnęła, wyswobadzając się z jego uścisku.
- I całe szczęście… Mogliby wykorzystać tego głupka do wyciągnięcia z Ciebie położenia bazy…- rozsiadł się wygodnie w fotelu, a bursztynowłosa łypnęła na niego złowrogo, niezadowolona z faktu, że ma zamiar zabawić u niej dłużej. Pełną napięcia ciszę, która zapadła pomiędzy nimi na chwilę, przerwał sygnał nowej wiadomości w jej panelu operacyjnym.
- Dziwne…- fioletowe oczy blondyna zawisły na niewielkim tablecie.- Wszystkie operacje są zawieszone, więc niemożliwe, żeby na Twój panel spłynęły jakieś dane.
Thea wzięła do ręki urządzenie i odblokowała je odpowiednim kodem. Chwilę później na płaskim ekranie pojawiły się słowa: „Współrzędne nowej kwatery jutro na tym kanale, albo TAIKI KOU zginie, nim zdążysz powiedzieć ANA …”  Na końcu zamigotało zdjęcie wysokiego szatyna, którzy zamyślony szedł ulicą gdzieś w okolicy centrum.
- No to się doigrałaś…- usłyszała nad swoim uchem pełen sarkazmu głos. Zero zaglądał jej przez ramię, uśmiechając się szyderczo.- Ciekawe, co z tym teraz zrobisz?- włożył ręce w kieszenie i ruszył do wyjścia.
- Przynajmniej będę wiedział do kogo się zgłosić, jeśli ktoś puści farbę…- rzucił na odchodne i zamknął za sobą drzwi. W tym samym momencie tablet, który Mero cisnęła ze złością w jego stronę, uderzył o drewnianą powierzchnię, rozpadając się na czynniki pierwsze.
***
Tego dnia w pracowni architektonicznej niedaleko centrum miasta panowała tradycyjna, nerwowa atmosfera. Kreślarze, siedzący rzędem przy biurkach, z pośpiechem stawiali kolejne kreski, żeby dotrzymać wyznaczonych terminów.  Wysoki, przystojny szatyn o włosach związanych rzemykiem w długich kucyk, gestem zaprosił inwestorów do sali konferencyjnej, a potem zamknął za sobą szklane drzwi.  Minęło zaledwie kilka minut od rozpoczęcia tego nudnego spotkania, gdy zebranych zaniepokoiło dziwne poruszenie i przerażony wrzask pracowników na zewnątrz. Chwilę później do środka wparowała smukła, ubrana na czarno postać w kominiarce, ściskająca w dłoni broń. Wycelowała lufę w sufit, a potem oddała kilka strzałów, zmuszając zgromadzonych do położenia się na ziemi. Pewnym krokiem podeszła do szatyna, złapała go za rękaw marynarki i wyprowadziła na zewnątrz, wbijając zimną metalową rurkę w tył pleców. Pchała go przed sobą tak, że puścili się biegiem, ale tak naprawdę przyspieszyli dopiero, gdy nad ich głowami, zaczęły świtać kule. Szatyn dygotał z przerażenia, uchylając się od kolejnych pocisków, nie rozumiejąc kompletnie, co się właściwie dzieje. Nieznajomy oddał kilka celnych strzałów, zdejmując przeciwnika, wpychając Taikiego jednocześnie do windy. Kiedy drzwi zamknęły się za nimi, na grubej, metalowej blasze pojawiło się kilkanaście wgłębień po kolejnej wystrzelonej serii.
- Co się tutaj dzieje?! Co to za ludzie?! Kim Ty w ogóle jesteś?!- wyrzucił z siebie zdenerwowany, kiedy winda w końcu ruszyła. Porywacz nerwowym ruchem zdjął kominiarkę, a jego oczy błysnęły soczystą zielenią.
- Thea…?- w jego głosie słychać było niedowierzanie. Dziewczyna przytwierdziła w pobliżu przycisków niewielkie urządzenie, dezorganizujące pracę windy.
- Trzymaj!- wcisnęła mu w końcu broń w ręce – W ten sposób odbezpieczasz, a potem po prostu celujesz i strzelasz.- zaprezentowała zwinnym ruchem.
- Nie ma czasu na wyjaśnienia!- uprzedziła jego pytanie- Tych typów z pewnością czeka na nas więcej na zewnątrz. Które piętro mijamy?- zapytała, analizując mapę na panelu- Taiki, które piętro?- powtórzyła, widząc, że szatyn nie kontaktuje.
- Mijamy dziesiąte…
- Ok. A teraz posłuchaj mnie uważnie- spojrzała mu z niepokojem w oczy, potrząsając nim lekko- Dwie przecznice stąd jest opuszczony magazyn. Odciągnę ich, a Ty najszybciej jak potrafisz pobiegniesz w tamtym kierunku. Tu masz mapę- podała mu tablet.- Spotkamy się na miejscu, dobrze? Dobrze?- powtórzyła z naciskiem, a on skinął tylko głową w odpowiedzi.
- Mijamy czwarte piętro. Zatrzymaj windę!- odczepiła okrągły dysk od ściany, a szatyn nacisnął odpowiedni przycisk, patrząc na nią pytająco- Chyba nie sądziłeś, że wyjdziemy sobie od tak głównym wejściem…
***
Biegła przed siebie ile sił w nogach, oddając co chwilę kilka strzałów. Wskoczyła za stertę gruzu, klnąc siarczyście pod nosem, że udało im się dobrnąć za nią aż tutaj. Tumany kurzu kłębiły się w powietrzu, wzniecone uderzeniem kul, dlatego posuwała się do przodu dużo wolniej, niż wcześniej zaplanowała. Nie mogła jednak pozwolić, żeby Taiki błąkał dłużej się samotnie po niezabezpieczonym terenie. Przemykała właśnie pomiędzy szerokimi filarami podtrzymującymi strop, gdy ktoś z całej siły kopnął ją w brzuch. Thea padła na podłogę zgięta wpół, a broń wyleciała jej z ręki, lądując kilka metrów dalej. Dusząc się i kaszląc, spojrzała ze złością w górę i pierwszym, co dostrzegła, była wycelowana w jej głowę broń. Agent, który trzymał ją pewnie, był tylko lekko postrzelony w lewe ramię. Uśmiechnął się złowrogo i nie czekając dłużej, położył palec na spuście. Przymknęła powieki, przygotowując się na najgorsze. Miała tylko nadzieję, że Taikiemu w jakiś sposób udało się przetrwać. Po chwili rozległ się głośny strzał, a potem kolejny i kolejny, aż w końcu wszystko ucichło. Bursztynowłosa powoli otworzyła oczy, przekonując się, że nadal jest wśród żywych. Rozejrzała się niepewnie dookoła, a jej wzrok zatrzymał się na znajomej sylwetce. Taiki szedł w jej kierunku pewnym siebie krokiem, a z lufy jego pistoletu ciągle unosił się biały dymek. Jego spojrzenie było jednak zupełnie inne niż to, które znała- zimne, przenikliwe i pozbawione emocji, przyprawiające o gęsią skórkę. Otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, ale nie wydobyła z siebie żadnego dźwięku.
- To już koniec, Mero…- usłyszała głos, który okzał się zupełnie obcy.
***
Ostre, białe światło drażniło jej zmęczone oczy. Od kilku godzin tkwiła przykuta do metalowego krzesła w Pokoju Przesłuchań, a znając obyczaje ANA, to był dopiero początek. Bardziej jednak niż fizyczny ból, męczyło ją głębokie uczucie żalu. Po raz pierwszy szczerze komuś zaufała i oto, jak na tym wyszła.
Ciężkie stalowe drzwi otworzyły się z cichym szumem, a do pomieszczenia wszedł wysoki, postawny szatyn. Kątem oka dostrzegła, że w czarnym typowym dla agenta ubraniu,  był jeszcze przystojniejszy niż w białych koszulach, które nosił, gdy znała go jeszcze jako Taikiego Kou. Nie odwróciła wzroku, kiedy utkwił w niej swoje chłodne, pełne wyższości spojrzenie.
- Kim jesteś?- zapytała walecznie- No odezwij się, tchórzu! Chciałabym wiedzieć, kogo wpuściłam do swojej sypialni…
- Mówią na mnie Maker- nie dał się wytrącić z równowagi- Były członek sekcji A z Ameryki Północnej.
- Mieli tupet, żeby ściągnąć Cię tutaj aż z Ameryki… Po co przyszedłeś?- jej głos drżał ze złości. Nie obchodziło jej, że traci nad sobą panowanie. I tak zostało jej niewiele czasu.
-  Twój błąd będzie obarczony odpowiednią karą…- powiedział matowym tonem.
- Wiem. Nie musiałeś się fatygować, żeby mi o tym przypomnieć!
- Standardowa procedura- rzucił w jej stronę, dolewając oliwy do ognia i skierował się do wyjścia.
- Mam jeszcze jedno pytanie…- zatrzymała go w pół kroku- Skoro dobrze wiedziałeś, jak funkcjonuje ANA, dlaczego nie pozwoliłeś tamtemu gnojkowi wykonać i tak podpisany już wyrok?
W odpowiedzi spojrzał tylko na nią przeciągle i bez słowa opuścił pomieszczenie. Mero szarpnęła się ze złością, a potem bezsilnie, na tyle na ile pozwalały jej metalowe łańcuchy, zsunęła się z siedziska. Czy właśnie taki miał być jej koniec?

Komentarze

Popularne posty