P. 5- Imber

Duży drewniany stół, stanowiący centrum niewielkiej pracowni, zawalony był po brzegi papierami, atramentem i różnej grubości rysikami. Usagi pracowała nad kolejną częścią mangi, w skupieniu i z uśmiechem na ustach kreśląc poszczególne sceny. Odgarnęła przedramieniem kilka niesfornych, złocistych loków, rozmazując jednocześnie kroplę niebieskiego barwnika na swoim jasnym policzku. Brązowowłosa dziewczynka bezszelestnie wdrapała się na krzesło obok niej tak, że kobieta drgnęła zaskoczona.
- Mizuki-chan, ależ mnie przestraszyła…
- Gomen nasai, Oba-san!- obdarzyła ciocię szczerym, radosnym uśmiechem i z uwielbieniem spojrzała
swoimi bystrymi zielonymi oczami na skończony szkic, który sechł na wierzchu. Blondynka odwzajemniła uśmiech i podsunęła bratanicy czysty kawałek papieru, jednocześnie wtykając ołówek w jej maleńką rączkę. Ona miała jednak lepszy pomysł. Zanurzyła palec w fiolce z atramentem i zaczęła mazać nim po kartce, ochlapując przy okazji wszystko wokół. W ostatnim momencie złotowłosej udało się odsunąć gotowe rysunki, ochraniając je przez zabrudzeniem. Nie miała serca przerwać jej zabawy, nawet jeśli miało by się to odbić na jej pracach. Kochała Mizuki jak własną córkę.
- Oba-san?- dźwięczny dziecięcy głosik przerwał jej rozmyślania.
- Tak, Mizuki-chan?- zachęciła dziewczynkę, która odpłynęła gdzieś na chwilę z rączką zawieszoną w powietrzu. Atrament kapał teraz z jej palców, rozbryzgując się na białej tekturze.
-  Narysujemy kiedyś mamę?- jej oczy błysnęły, a Usagi poczuła, jak smutek rozpełza się w jej wnętrzu.
- Oczywiście- uśmiechnęła się gorzko- Może zrobimy komiks o Tobie, Twojej mamie i tacie… Co Ty na to?
- Aaa…- jej buzię rozpromienił szeroki uśmiech- To będzie takie fajne, Oba-san! Chciałabym, żeby tam mama przyszła do szkoły na moje przedstawienie! I żeby znowu grała mi na dobranoc jak kiedyś!- emocjonowała się, a błękitne oczy Usy zaszkliły się od łez- Oba-san? Znałaś moją mamę jeszcze przed tatą?
- Jak się poznałyśmy, to Twój tata już znał mamę, ale ja o tym nie wiedziałam- odpowiedziała zgodnie z prawdą- To w sumie ciekawa historia.- odpłynęła na chwilę, odtwarzając w myślach tamto popołudnie…
Ciemne, deszczowe chmury sunęły ciężko po niebie rozpościerającym się nad opustoszałymi ulicami Tokio. Duże krople zaczęły rozbijać się na powierzchni kałuż, pokrywających miejscami parkowe alejki, wywołując cichy plusk, który dla drobnej blondynki, idącej spokojnie przez park, brzmiał jak muzyka. Odgarnęła swoje złote loki, uśmiechając się lekko, a potem spojrzała w górę i rozłożyła parasol. Nawet szalejąca ulewa nie mogła powstrzymać jej przed spotkaniem z Seiyą. Chciała zrobić mu niespodziankę i przywitać gorącym obiadem i butelką wina. Tak ciężko pracował przez ostatnie kilka dni… Opatuliła się szczelniej płaszczem i przyspieszyła kroku, myśląc o tym, co przygotuje. Kiedy mijała plac zabaw, przystanęła jednak na chwilę, dotknięta niewyjaśnionym uczuciem smutku. Rozejrzała się dookoła. Na huśtawce kilka metrów dalej siedziała młoda kobieta. Po jej jasnej twarzy, ukrytej za kurtyną bursztynowych fal, spływały niewielkie krople deszczu, którego w ogóle zdawała się nie zauważać. Jej puste, zielone oczy utkwione w ziemi pokrytej kolorowymi liśćmi lśniły lekko, a zaciśnięte na łańcuchach dłonie drżały z nadmiaru emocji, które bez skutku starała się ukryć. Usagi zawahała się przez chwilę, ale ostatecznie podeszła do nieznajomej.
- Nie martw się…- dziewczyna drgnęła na dźwięk jej głosu i powoli podniosła głowę. Blondynkę zamurowało. Miała jeden, wielki siny ślad pod okiem. Przez chwilę patrzyła bez słowa na wyciągniętą rękę złotowłosej, którą podawała jej białą chusteczkę. W końcu wzięła ją od niej i chowając się ponownie za kurtyną gęstych włosów, zaniosła się od płaczu.
- Wszystko będzie dobrze…- Usa usiadła na huśtawce obok i poklepała ją delikatnie ramieniu.
- Nic nie będzie dobrze…- załkała cicho, a potem zaczęła swoją opowieść…
***
- Ohayo!!!- radosny krzyk rozległ się w powietrzu, a chwilę potem Usagi wskoczyła na kolana siedzącego na kanapie Seiyi, ku zaskoczeniu Taikiego, który zdawał się dopiero zauważyć, jak wiele się między nimi zmieniło.
- Ohayo Odango…- brunet uśmiechnął się szeroko, zerkając czule na blondynkę. Przez dłuższą chwilę patrzyli sobie w oczy, wymieniając delikatne uśmiechy. Szatyn chrząknął znacząco, przypominając o swojej obecności.
- Taiki-kun, co Ty tutaj robisz?- złotowłosa zarumieniła się lekko.
- Nagrywaliśmy dzisiaj nową piosenkę i braciszek użyczył nam głosu- Seiya przycisnął ją mocniej do siebie i pocałował w czubek głowy. Brązowowłosy chciał coś jeszcze dodać, ale nie zdążył wydobyć z siebie najmniejszego nawet dźwięku, bo drzwi do pokoju otworzyły się ponownie.
Thea ze smutnym wyrazem twarzy weszła do środka i rzuciła torbę na blat biurka. Taiki podniósł się, patrząc na nią z mieszaniną złości i żalu. Włożył ręce w kieszenie spodni, ale nie odezwał się ani słowem. Dopiero po chwili dziewczyna zorientowała się, że nie jest sama. Rozejrzała się dookoła, a kiedy jej oczy napotkały parę zimnych, fioletowych, atmosfera stała się ciężka i napięta.
- Ta… Taiki…- wyszeptała cicho, chowając twarz za kurtyną bursztynowych loków.
- Muszę już iść. Zgadamy się jeszcze, co do tych poprawek- szatyn zwrócił się bruneta. Minął Theę, więcej na nią nie patrząc, a potem wyszedł, nie zamykając nawet za sobą drzwi. Nikt nie odważył się odezwać. Osłupiała panna Aider stała nadal w tym samym miejscu ze spuszczoną głową. W końcu zerwała się, chwyciła za torebkę i wybiegła, rzucając krótkie: „Gomene…”.
- Baka…- wymamrotała Usagi, zakładając ręce na biodrach.
- Mówiłaś coś, Odango?- Seiya stanął obok niej, wciąż patrząc na drzwi.
- Tak. Mówiłam, że Twój brat to kompletny idiota…
- Tutaj jesteś, Mizuki! Znowu zamęczasz ciocię?- w drzwiach pracowni stanął wysoki szatyn.
- Tata!- dziewczynka pisnęła radośnie i ruszyła w kierunku Taikiego. Rzuciła się w jego silne ramiona, robiąc na białej koszuli kilka niebieskich plam.
- Ech, dziecko moje… Kolejna koszula do wyrzucenia.- westchnął ciężko, a córeczka zamrugała  z niezrozumieniem powiekami.
- Właśnie opowiadałam Mizu-chan jak poznałam jej mamę. Pamiętasz tamtą rozmowę, Taiki?- Usagi spojrzała wymownie na mężczyznę, wycierając ręce w duży płócienny materiał.
- Oczywiście!- uśmiechnął się krzywo. „Jak mógłbym zapomnieć…”
Brązowowłosy Kou kręcił się niespokojnie po mieszkaniu. Po dzisiejszym spotkaniu w studiu nie mógł znaleźć sobie miejsca. Jego myśli co chwilę wracały do błyszczących, pełnych bólu, szmaragdowych oczu i nawet dobra książka nie pomagała. Po nieskutecznych próbach uspokojenia sumienia za pomocą działających do tej pory metod, naciągnął dresowe spodnie i biały podkoszulek. W tym stanie tylko wysiłek fizyczny mógł mu pomóc. Nałożył słuchawki na uszy i, chwyciwszy klucze, ruszył do wyjścia. Nie dane mu było jednak opuścić mieszkania, bo po drugiej stronie drzwi, które otworzył, stała błękitnooka blondynka, patrząc na niego ze złością. Fioletowe oczy Taikiego rozszerzyły się ze zdumienia. Pierwszy raz widział rozłoszczoną Usagi.
- Wybierasz się gdzieś?- zapytała złotowłosa, kiedy już wyłączył muzykę.
- Właściwie to… nie.- sam nie wiedział, dlaczego to powiedział.
- No ja myślę!- blondynka wepchnęła go z powrotem do mieszkania.- Mamy do pogadania!
- Co Cię do mnie sprowadza, Usagi-chan?- szatyn wrócił w końcu do równowagi i spojrzał na nią uważnie. Dziewczyna rozglądała się po salonie, w końcu jednak przeniosła na niego błyszczące ze złości oczy.
- Ech… Może i jesteś geniuszem, ale w sprawach sercowych totalny z Ciebie głupek…- skrzywiła się.
- Chyba nie powinno Cię to…
- Baka!!!- Usa oparła się na stoliku i spojrzała mu prosto w oczy.- Kilka dni temu spotkałam w parku dziewczynę. Miała wielkiego sińca na policzku… A wiesz, dlaczego? Kiedy poszła pożegnać się na dobre ze swoim BYŁYM chłopakiem, a ten w odpowiedzi jej przyłożył. Co więcej, okazało się, że od dłuższego czasu okręcał na boku jakąś panienkę. Najsmutniejsze w tej historii było to, że facet, na którym naprawdę jej zależy, nagle, bez powodu się od niej odsunął…
Nie musiała kończyć. W mgnieniu oka szatyn znalazł się na korytarzu, a drzwi zatrzasnęły się za nim z hukiem.

Komentarze

Popularne posty