Happy Birthday, Taiki-kun!

Tego popołudnia, zwykle sterylnie czysta kuchnia państwa Konoe przypominała pole bitwy. Ciemny blat, przyprószony cienką warstewką puszystej mąki i drobin cukru, lepił się gdzieniegdzie od plam powstałych z mleka i jajek. Część kleistej mazi spłynęła na podłogę, dlatego krążąca pomiędzy stołem i szafkami ciemnowłosa dziewczyna, przyklejała się do posadzki. Przyjemny zapach biszkoptowego ciasta roznosił się w powietrzu, mimo to Yuumei drżącymi rękami otworzyła piekarnik, kiedy minutnik zapikał głośno. Pochyliła się i krytycznym okiem popatrzyła na swój wypiek, by po chwili…
- KUSOOO!!!*
Jej pełen wściekłości głos i brzdęk upuszczanej z mocą blachy rozniósł się po całym domu, ściągając
na dół przestraszonych Akatsuki i Yoshiro. Kiedy Mi-chan stanęła na progu kuchni, aż zasłoniła usta dłonią, widząc całe to pobojowisko i szamoczącą się na środku Yuumei. Schowany za nią Shiro, który używał przyjaciółki jako tarczy, wychylał się nieco, śmiejąc się pod nosem.
- Ale ja nie będę tego za Ciebie sprzątać…- odezwała się różowowłosa, a Yuu łypnęła na nią złowrogo i opadła bezsilnie na krzesło.
- Trzeba było poprosić, to bym Ci pomogła, Imoto-chan.
- Nie potrzebuję pomocy!- warknęła w odpowiedzi.
- Właśnie widać…- zachichotał blondyn cicho, ale czułe ucho fioletowowłosej wyłapało jego słowa, dlatego chwilę później w jego kierunku poszybowała miska z kremową masą. Odskoczył jednak, ciągnąc za sobą Mi-chan i wykonując teatralny piruet, a krem rozbryznął się na podłodze, ochlapując przy okazji wszystko wokół. Chłopak zgarnął z policzka Akatsuki część słodkiego pocisku i wsadził go sobie do ust.
- Mmm… Całkiem niezłe!
- Wynoście się stąd! OBOJE!
- Nie takim tonem, moja droga panno. Zapominasz się.- pogroziła palcem Tsuki-chan, a potem roześmiała się ze swojego żartu.
W młodszą Konoe najwyraźniej wstąpiły nowe siły, bo w ułamku sekundy znalazła się przy nich i wypchnęła ich na zewnątrz, zatrzaskując drzwi.
- Co ją ugryzło?- Yoshiro ze zdumieniem patrzył na drewniane skrzydło, za którym dało się słyszeć brzdęk zbieranych naczyń i szum wody.
- Urodziny Taikiego…- mrugnęła porozumiewawczo Mi-chan, a blondyn pokiwał ze zrozumieniem głową- Osz, kurcze, zapomniałam o licytacji! Ktoś mi zaraz sprzątnie tą nową grę sprzed nosaaa…
Odango uderzyła się odruchowo w czoło, a potem pomknęła po schodach na górę, ciągnąc za sobą rozbawionego blondyna.
***
Yuumei uśmiechnęła się szeroko i zamknęła pudełko, na dnie którego spoczywało jej piekarskie dzieło sztuki. Po trzech nieudanych próbach, ciasto wyrosło w końcu tak, jak trzeba, a krem miał odpowiedni smak i konsystencję. Całe szczęście, że z dekorowaniem nie miała dużego problemu. W końcu jej zdolności plastyczne na coś się przydały. Poprawiła sukienkę, którą kupiła specjalnie na tą okazję i odrzuciła do tyłu długie, ciemnofioletowe włosy. Nie znosiła sukienek, ale tego dnia chciała wyglądać kobieco i zmysłowo. Przejrzała się w dużej sklepowej witrynie, a kiedy upewniła się po raz kolejny, że wygląda dobrze, jeśli nie rewelacyjnie, ruszyła w stronę wieżowca, w którym mieściło się biuro jej przyjaciela. Pojedyncze promienie słońca przebijały się nieśmiało przez pasmo deszczowych chmur, kiedy z delikatnym uśmiechem na ustach przemykała wśród przechodniów. Jak dla niej, pogoda była idealna.
Zamieniła kilka słów z Ayane, gdy dotarła na odpowiednie piętro, i pomknęła w stronę dobrze jej znanych, drewnianych drzwi. Przyjaźniła się z Himurą już tyle czasu, że nie musiała się anonsować, ale to, że weszła do jego biura bez pukania, tym razem okazało się błędem. Taiki zajmował swoje tradycyjne miejsce przy biurku, ale na jego blacie znajdował się jeden, zaskakujący… dodatek. Siedząca na stole, bursztynowłosa kobieta pochylała się nad szatynem ze zmysłowym uśmiechem na ustach. Przeniosła swoje pełne złości, szmaragdowe oczy na stojącą na progu Yuumei, a na jej twarzy pojawił się grymas złości. Taiki był tak zaskoczony nagłym pojawieniem się przyjaciółki, że nie wydusił z siebie ani słowa. Patrzył tylko z przestrachem, jak srebrne tęczówki fioletowowłosej robią się matowe. Uśmiechnęła się krzywo, kładąc dłoń na klamce i odezwała wypranym z emocji, jakby nieswoim głosem:
- Przepraszam. Powinnam była zapukać… Nie przeszkadzajcie sobie.- okręciła się na pięcie.
- Yuumei!- Himura ocknął się dopiero po kilku sekundach, kiedy zniknęła za drzwiami. Wyplątał się z lepkich macek Thei i wypadł na korytarz, ale Konoe nigdzie już nie było…
***
Pędziła chodnikiem niczym huragan, jedną ręką trzymając pudełko z ciastem, a drugą nerwowo stukając w wyświetlacz telefonu. Nie zwalniając kroku, przyłożyła aparat do ucha, a kiedy odpowiedział jej tylko przeciągły sygnał, grymas złości na jej bladej twarzy jeszcze się pogłębił, a żal zaczął ściskać za gardło.
- Cholera, Ann, czy chociaż raz mogłabyś odebrać telefon?!- syknęła, zaciskając palce na czarnym plastiku. „Jestem taka głupia! Tak cholernie głupia… Co ja sobie w ogóle myślałam?!”- zamknęła oczy, żeby powstrzymać falę napływających łez i wtedy… wpadła na kogoś z impetem. Silne dłonie przytrzymały ją, chroniąc przed upadkiem. Wyprostowała się i nabrała powietrza. Tego tylko jeszcze brakowało, żeby wyszła na słonicę w składzie porcelany…
- Yuuśka?- usłyszała nad sobą dobrze znajomy ton. Tylko jedna osoba określała ją takim „pieszczotliwym” przydomkiem.  Pozbierała się do kupy i rozchyliła powieki, a jej wzrok spotkał się z parą szarych oczu, należących do wysokiego, postawnego bruneta, który przytrzymywał ją ręką. Metaliczny błysk złości jej srebrnych tęczówek sprawił, że puścił ją natychmiast i schował ręce w kieszenie. Obok niego, ze zdumieniem wymalowanym na twarzy, stał Seiya, do którego, bez wątpienia, należał wcześniej słyszany głos.
- Gomene.- zwróciła się do nieznajomego, a potem wcisnęła pudełko z tortem przyjacielowi siostry- Weź to. Albo lepiej wyrzuć. Z resztą, zrób z tym co chcesz… Ja uciekam. Ja ne.
Minęła ich sprawie i ruszyła przed siebie, odbierając dzwoniącą natarczywie komórkę:
- Nooo, nareszcie, Ann! Znowu nie mogłam się do Ciebie dodzwonić. Musimy się spotkać…
Kougami odwrócił się i jeszcze przez chwilę obserwował, jak dziewczyna odchodzi energicznym krokiem, a jej długie, fioletowe włosy powiewają na wietrze.
- Znasz ją?- zwrócił się do Seiyi, który otwierał właśnie otrzymane pudełko.
- Taaak. To Yuumei Konoe. Młodsza siostra Mi-chan. Ciasto?- zdziwił się granatowooki, a potem przeniósł wzrok na Shina, który wzruszył tylko ramionami. Tokugawa spojrzał w stronę ginącej w oddali sylwetki Yuu, a potem wyciągnął komórkę i wybrał odpowiedni numer…
***
Taiki po raz kolejny wybrał numer Yuumei, ale i tym razem odpowiedział mu tylko sygnał nawiązywanego połączenia. Rozłączył się i rozłożył z rezygnacją na kanapie, zakładając nogi na mały, szklany stolik. Nie tak to sobie zaplanował. Nie w taki sposób chciał spędzić ten dzień. Podniósł się z miejsca i zaczął krążyć po pokoju, a dudniący rytmicznie o szyby deszcz tylko potęgował ciężką aurę, która nad nim zawisła. Obraz zmatowiałych tęczówek Konoe nie dawał mu spokoju. Znał ją na tyle, że potrafił przeniknąć przez wszystkie jej ochronne powłoczki i nie było mu obojętne, co się pod nimi kryje, dlatego jeszcze raz wykorzystał skrót klawiszowy, by nawiązać połączenie. Podszedł do okna, obserwując spływające po szybie drobne krople, wsłuchując się w przeciągły sygnał. Już miał się rozłączyć, gdy…
- Wszystkiego najlepszego, Taiki-kun!- dziewczyna krzyknęła do słuchawki sztucznie wesołym tonem.
- Yuu…
- Przepraszam, że wpadłam bez pukania dzisiaj rano. To było takie głupie z mojej strony…
- Yuumei…
- Gomen, nie dam rady już się dzisiaj z Tobą spotkać, ale wiesz, czego Ci życzę, prawda?
- Yuumei, daj mi coś…
- Eeech, muszę kończyć… Praca wzywa. Sto lat, Taiki- kun! Świętuj jak należy!
- Yuumei!!!
Piik, piik, piik…
Nacisnął czerwoną słuchawkę i przytknął czoło do gładkiej, zimnej szyby. Dlaczego wszystko musiało się tak komplikować?
***
- Eeech… Cały czas pada.- Yoshiro, który rozsiadł się wygodnie na parapecie okna, chociaż miał pomagać Akatsuki pakować cudem zdobyty dla Taikiego prezent, oparł ciężko głowę na dłoni.
- Mi-chan, słuchasz mnie?- przeniósł swoje liliowe oczy na Konoe, która zagrzebana pod stertą różnokolorowych papierów, wstążek, niteczek i błyskotek wycinała z zapałem jakiś fantazyjny zygzak, podśpiewując radośnie pod nosem.
- Słucham, słucham.- wyszczerzyła się do niego, nie przerywając swojej żmudnej pracy. Blondyn pokręcił głową, zeskoczył na ziemię, podniósł z podłogi wściekle różową, długą wstążkę i owinął się nią dookoła.
- Czy ten nasz prezent na pewno spodoba się Taikusiowi? Może trzeba było… Ooo…- otworzył szeroko oczy, a potem zachichotał pod nosem, ściągając tym uwagę różowowłosej, która utkwiła w nim swoje złote tęczówki, zatrzymując na chwilę produkcję.
- Mogliśmy schwytać Yuu, związać ją porządnie i przyozdobić jakąś ładną kokardą i byłoby po sprawie!
- Shiro!- Akatsuki próbowała przybrać karcący ton, ale wykrztusiła tylko pomiędzy kolejnymi salwami śmiechu.
- Ale co to by było za polowanie, wyobrażasz sobie?!- przyłożył oko do celownika niewidzialnej broni- Normalnie jak w „Z Kamerą wśród zwierząt”!
- Baka, to był program o zwierzętach, a nie o kłusownictwie… Poza tym, Imoto-chan już sama sobie z tym poradzi.
- Tak jak z pieczeniem ciasta?- na jego twarzy pojawił się uśmiech od ucha do ucha. Mi-chan chwyciła rolkę bibuły, którą miała właśnie pod ręką i próbowała pacnąć krnąbrnego złotowłosego, który zastosował jednak swój popisowy unik.- Czasami mówisz tak, jakbyś nie znała Yuu.
- To moja Imoto-chan! Wierzę w nią.- skończyła wiązać tasiemki we wszystkich kolorach tęczy- Gotowe!
Chłopak usadowił się obok niej na dywanie, wziął do ręki fantazyjnie zapakowaną paczuszkę i obejrzał z każdej strony.
- Bardzo to… ekstrawaganckie.
- Ładnie mi wyszło, czyż nie?- uśmiechnęła się, a potem spojrzała na zegarek- Seiya coś się spóźnia…
Jak na zawołanie, ciszę na dolnym piętrze domu przerwał dzwonek do drzwi.
- Czyżby o wilczku mowa?-zaśmiał się Yoshiro, a Akatsuki podniosła się i czym prędzej wyszła z pokoju. Pędziła schodami, o mało z nich nie spadając i z uśmiechem dopadła do wejściowych drzwi. Otworzyła je z rozmachem tak, że stojący po drugiej stronie szatyn odsunął się odruchowo.
- Taiki-kun, co Ty tutaj robisz?! To znaczy… Sto lat, stooo lat!-różowowłosa wciągnęła go do środka. Wepchnęła go do kuchni, sadzając na honorowym stołku. Himura włożył ręce w kieszenie, czekając aż Mi-chan skończy odśpiewywać urodzinową pieśń. Chwilę później dołączył do nich jednak Yoshiro, więc przedstawienie trochę się przedłużyło. Taiki podziękował grzecznie, uśmiechając się szczerze. Ta dwójka, a raczej trójka, jeśli dołożyć do tego Seiyę, miała naprawdę zwariowane pomysły.
- Czy my nie umawialiśmy się na później?- zapytała Konoe, kiedy już życzenia zostały złożone- Osz, kurcze, Shiro! Pewnie przegapiliśmy godzinę…
- Spokojnie, przyszedłem trochę wcześniej… Yuumei wróciła już może z pracy?- spojrzał w stronę schodów prowadzących na górę.
- Z pracy? Wydawało mi się, że Yuu-chan miała dzisiaj wolne…- wypaliła Akatsuki zanim zdążyła ugryźć się w język. Shiro, który zorientował się, że coś jest na rzeczy, wbił jej łokieć w żebra.
- Powinniśmy się napić!- pchnął przyjaciółkę w stronę lodówki- W końcu to jedyny taki dzień w roku!
***
Yuumei patrzyła z niezadowoleniem na wibrujący w jej dłoni telefon bez najmniejszego zamiaru odebrania połączenia. Tym razem dobijała się do niej Akatsuki, a Ann nadal nie dawała znaku życia, chociaż czekała na nią już pół godziny! Westchnęła zrezygnowana i zaczęła gmerać słomką w swoim koktajlu, obserwując zaludniającą się powoli salę klubu. Nie bywała często w takich miejscach i w tym momencie wydawało jej się to dużym błędem. Powinna częściej wychodzić ze znajomymi przyjaciółki, zamiast kręcić się ciągle wokół Taikiego, czekając na coś, co nigdy nie nastąpi. Spojrzała na zegarek, nerwowo pukając krawędzią komórki o blat niewielkiego stolika, a potem na mijającą ją właśnie, roześmianą grupę, zatrzymując się na dłużej na górującym nad resztą, przystojnym brunecie, który wlókł się na samym końcu. O dziwo, chłopak odwrócił mimowolnie głowę w jej kierunku, a kiedy ich spojrzenia się spotkały, na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech. Tego już jednak nie uchwyciła, bo pochyliła się nad wyświetlaczem telefonu, który zapikał cicho, gdy do jego skrzynki dotarła wiadomość od Ann.
- Hej, to Ty!- czarnowłosy zatrzymał się przed Konoe i włożył ręce w kieszenie.
- Hę?- dziewczyna uniosła głowę i spojrzała na niego pytająco.
- Dziś rano o mało nie zmiotłaś mnie z pow…
- Shiiin, idziesz?- szczupła, długowłosa blondynka, która szła tuż przed nim, również przystanęła kilka metrów dalej i zerkała teraz w stronę Yuumei, zaciskając gniewnie wargi.
- Zaraz do was dołączę.- odpowiedział spokojnie, nie przejmując się jej niezadowolonym tonem.
- Jak chcesz…- przewróciła oczami i odeszła, a Yuu uniosła tylko brwi i uśmiechnęła się krzywo. W końcu przeniosła swoje srebrne tęczówki na przybysza, w których sekundę później pojawił się błysk zrozumienia.
- A tak… Wpadłam na Ciebie dziś rano, jak przechadzałeś się z Panem Ładnym. Gomene, zwykle nie włażę ludziom pod nogi.
- Pan Ładny, Yuuśka… Ciekawe macie te swoje przydomki. Mogę się przysiąść?- zapytał i, nie czekając na odpowiedź, zajął miejsce obok Yuu.
- Ech… Wolałabym, żebyś nie zapamiętał tego drugiego. Drażni mnie i Seiya dobrze o tym wie, ale ma to w głębokim poważaniu.
- Typowe. Pewnie długo się znacie…- oparł się o blat stolika, patrząc śmiało w oczy fioletowowłosej.
- Dość długo, ale niezbyt dobrze. Od dziecka przyjaźni się z moją siostrą.
- Nigdy jakoś o Tobie nie wspominał…
- A bo ja jestem tylko nieistotnym „dodatkiem” w tym układzie.- uśmiechnęła się krzywo na wspomnienie kilku „dowcipów”, których dopuściło się trio lata temu.
- „Yuuśka” to takie pieszczotliwe określenie, czyż nie?- dodał z przekąsem, zakładając ręce za głowę, a Konoe posłała mu tylko mordercze spojrzenie- No dobrze, dobrze… Tylko żartowałem! Yuumei brzmi znacznie lepiej niż Yuuśka.- uśmiechnął się.
- Ej, tak swoją drogą to nie przedstawiłeś się. To bardzo nie fair!- założyła ręce na piersiach, ale odwzajemniła uśmiech. Nie zorientowała się nawet, że przez chwilę zapomniała o całym zdarzeniu z rana.
- Gomen, gomen… Jestem Kougami Shinya.
- Konoe…
- Yuumei!- przez klubowy gwar przebił się dźwięczny, kobiecy głos. W ich kierunku pędziła Akatsuki, a za nią sunęli Shiro, Ann i… Taiki. Fioletowe tęczówki szatyna drgnęły nieco, gdy zobaczył Yuu w towarzystwie bruneta, ona natomiast pobladła tylko nieco, odwracając wzrok w przeciwnym kierunku.
- Wszędzie Cię szukam! Dlaczego nie odbierasz telefonu?!- Mi-chan założyła ręce na biodrach i spojrzała groźnie na siostrę.
-Byłam zajęta. Chyba nie muszę się tłumaczyć, Onee-chan.- odpowiedziała spokojnie fioletowowłosa. „Właśnie widzę…”- zdawało się mówić spojrzenie złotookiej, utkwione teraz w rozbawionym Shinie.
- Może dołączysz do nas razem ze swoim… kolegą?
- Daj spokój, Mi-chan, przecież to Shinya!- Yoshiro wyszedł przed szereg, uśmiechając się szeroko. Brunet rozpoznał go najwyraźniej, bo podniósł się i uścisnął jego dłoń.
- Shiro-kun, kopa lat…
- Taaa… Musimy się w końcu zgadać.- wyszczerzył się blondyn, podchodząc do Yuumei. Chwycił ją za nadgarstek, zmuszając, żeby podniosła się z miejsca.- Dzięki za znalezienie naszej zguby. Świętujemy dziś urodziny kolegi- skinął głową w kierunku Taikiego- Może do nas dołączysz? Seiya powinien być tu za chwilę.
Kougami włożył ręce w kieszenie, patrząc uważnie na Taikiego, który przyglądał mu się z niemałym zainteresowaniem, a potem przeniósł wzrok na Yuumei, która stała obok Shiro bez słowa, z iskrzącymi gniewnie tęczówkami.
- Tej nocy, niestety, nie dam rady, ale może będzie jeszcze okazja. W każdym razie, wszystkiego najlepszego.- uścisnął dłoń Himury , który podziękował mu krótko. – Miło było Cię poznać, Yuumei…- mrugnął w kierunku fioletowowłosej, która uśmiechnęła się tylko w odpowiedzi, a potem pożegnał się i odszedł, zostawiając zgromadzonych lekko zdezorientowanych. Przez moment stali w milczeniu, a basy muzyki i szum zebranych dudniły im w uszach.
- No to co? Świętujemy!- wykrzyknął w końcu Yoshiro, a potem ruszył do przodu, ciągnąc za sobą Taikiego i wciąż milczącą Yuumei.
***
Jeszcze nigdy klubowa muzyka nie drażniła Himury tak bardzo jak dziś. Sączył swojego drinka, siedząc przy stoliku razem z Yuu i Ann, podczas gdy Yoshiro z Akatsuki szaleli na parkiecie, zwracając na siebie uwagę połowy zebranych. Yuumei wciśnięta w najdalszy od niego kąt, gmerała słomką w szklance bez słowa, chociaż Ann próbowała wciągnąć ją do rozmowy, chcąc rozładować grobową atmosferę. Szatyn starał się odpowiadać na każde pytanie brunetki, ale jego myśli i wzrok wciąż uciekały do fioletowowłosej, która unikała go jak ognia przez całą noc. Złożyła mu wprawdzie życzenia, zmuszając się nawet do uśmiechu, co było zupełnie nie w jej stylu, ale poza tym nie zamieniła z nim ani jednego słowa. Kurczowo trzymała się za to czarnowłosej, przypominając sobie nagle o jakiejś bardzo ważnej sprawie, którą musiała z nią omówić za każdym razem, gdy Taiki próbował się do niej zbliżyć. Zachowywała się co najmniej dziwnie i powoli zaczynało go to irytować.  To prawda, zastała go dziś rano w niezbyt komfortowej sytuacji i tak, miała prawo być… wkurzona(?), ale dlaczego, do cholery, nie pozwoliła mu wyjaśnić?! Dlaczego przestała go słuchać właśnie wtedy, gdy miał jej do powiedzenia dużo więcej niż zwykle?!?!
-Co z wami?! Jesteście dziś kompletnie nie do życia…- poirytowany głos Ann wyrwał Himurę z zamyślenia. Najwyraźniej wyłączył się na chwilę, zupełnie tego nie rejestrując.
- Taki dzień…- mruknęła Yuumei, wzruszając ramionami.
- Ach, dzieeeń…- zielonooka kopnęła ją pod stołem, dając znać, że przegina.- Rzeczywiście fatalny, aż muszę się napić! Skoczę po coś, a Ty, Yuu, zabawiaj solenizanta. Chcecie coś?
Taiki pokręcił przecząco głową, a Konoe łypnęła na przyjaciółkę z wyrzutem. Ta odpowiedziała jej tylko spojrzeniem pt. „Taki dzień…” i odeszła, zostawiając ich samych.  Między parą zapadła długa, pełna napięcia cisza. Yuu miała wrażenie, że nad ich stolikiem kłębią się ciemne, burzowe chmury i zaraz trzaśnie ją grom z nieba. Wolałaby już to niż wzrok Himury świdrujący ją na wylot i uczucie wstydu, że posunęła się do kłamstwa, odgrywając tą całą szopkę. W tym momencie, tłumiło to cały smutek i złość na szatyna, które towarzyszyły jej od samego rana. To, że patrzył na nią bez słowa swoimi fioletowymi oczami, zaczynało być nie do zniesienia. Dziewczyna czuła, jak kropla zimnego potu spływa jej po plecach. Podniosła się z krzywym uśmiechem i po raz pierwszy tego wieczoru spojrzała mu w oczy.
- Muszę… Eee… do łazienki.
Himura nic nie odpowiedział. Patrzył na tłum pląsający na parkiecie, dlatego uznała to za przyzwolenie. Jej próba ucieczki nie powiodła się jednak, bo chłopak złapał ją za nadgarstek w momencie, gdy starała się wyjść z ciasnej loży bez uszczerbku na zdrowiu, i pociągnął w przeciwnym kierunku.
- Taiki-kun, co robisz?!
- Wychodzimy.-poinformował ją.
- Jak to wychodzimy?
- Normalnie. Zmywamy się stąd. I to już. Nie będę Ci tego tłumaczył, bo i tak mnie słuchasz.
- Nie słucham!- prychnęła wściekle, szarpiąc się- Co to za brednie?!
- Wystarczy już, Konoe-san. Nie zmuszaj mnie do zastosowania drastycznych środków. Po prostu idź za mną…- zatrzymał się i odwrócił w jej stronę, dodając z naciskiem- Proszę.
Yuumei nie odpowiedziała. Pokiwała tylko głową na znak, że się zgadza, wywołując tym na ustach Taikiego delikatny uśmiech. Ku zdumieniu fioletowowłosej, splótł jej palce razem ze swoimi i zaczęli przeciskać się do wyjścia.
***
Było chłodno. Słonecznie dni nie miały jeszcze przełożenia na noce i Yuumei z całych sił starała się opanować drżenie. Mimo to, po ulicach kręciło się sporo ludzi, mniej lub bardziej pijanych. Niedaleko ławki, na której usadowili się z Taikim, jakaś para obściskiwała się w najlepsze, nie przejmując niczym. Z krzaków posadzonych przy wejściu do parku, wydobywały się odgłosy zawziętej kociej walki, doprawione prychaniem i przeciągłym miałczeniem. Yuu próbowała schować dłonie w rękawach i tak cienkiego sweterka, a kiedy spojrzała na swoje pięści, zaciskające się na krawędzi materiału, wręcz świerzbiło ją, żeby przyłożyć Himurze prosto między oczy. Wyrzuty sumienia dawno jej już przeszły i teraz złość wysunęła się na plan pierwszy. Zastanawiała się właśnie, który chwyt byłby w tym przypadku najlepszy, kiedy poczuła przyjemnie ciepło spływające na jej ramiona. Szatyn narzucił na nią swoją kurtkę, a potem przykucnął, żeby zapiąć zamek. Kiedy już to zrobił, chwycił za pusty rękaw i pociągnął.
- Stop! Gdzie mnie znowu ciągniesz, Bestyjo?!- zaparła się z całych sił, żeby go zatrzymać.
- A czy to ważne? Są moje urodziny, mogę robić, co mi się podoba.- uśmiechnął się wilczo.
- Łooo… Chyba powinieneś ograniczyć swoje kontakty z Yoshiro. Podobno durnota nie jest zaraźliwa, ale nig…
- Ech… Za dużo dziś gadasz, Yuu. Pozwól mi spędzić moje urodziny tak, jak chcę, ok?- spojrzał na nią z ukosa. Naburmuszyła się, ale posłusznie ruszyła za nim. Nie wytrzymała też długo bez słowa. Musiała w końcu wywalić z siebie całą gorycz, która w niej narosła:
- Upiekłam dla Ciebie tort, ale trochę mnie zaskoczyłeś rano i z tego wszystkiego, zapomniałam go zostawić.
- Tort? Może to i lepiej… Znając Twoje możliwości kulinarne, mogło się to skończyć nie najlepiej.
- Zdecydowanie powinieneś zacząć dawkować sobie spotkania z Yoshiro…- złożyła usta w dziubek z niezadowoleniem.
- Yuuu…- pokręcił z dezaprobatą głową- Tort przecież nie jest ważny, tylko ludzie, z którymi spędza się ten dzień, czyż nie?
- Haaa… To powinieneś chyba teraz ciągać tą swoją Theę, czyż nie?- wypaliła, zanim zdążyła ugryźć się w język.
- Ty to jednak jesteś głupol, Konoe-san. Że też muszę Ci tłumaczyć takie rzeczy… Z WAŻNYMI ludźmi, takie dni spędza się z WAŻNYMI ludźmi.-owinął rękaw, za który ją ciągnął, wokół własnej dłoni.
- Ty za to jesteś ślepy, ślepy do potęgi n-tej!- prawie krzyknęła. Zatrzymał się w pół kroku i stanął naprzeciw niej, łapiąc za wolny rękaw i pochylając się tak, że ich twarze dzieliły zaledwie centymetry. Kiedy na policzkach Yuumei pojawiły się delikatne rumieńce, na jego usta spełznął triumfalny uśmiech.
- Tak Ci się tylko wydaje, Konoe-san.
- W takim układzie jesteś ukrytym złośliwcem… Himura-kun.- zachowała zimną krew.
- Co najwyżej, ukrytym zboczeńcem…- mrugnął do niej,  wyprostował się i objął ją ramieniem.- Chodź, idziemy zjeść mój urodzinowy tort, a potem odbiorę swój właściwy prezent…
- Właściwy…?
- Właściwy.
- Nie rozumiem, co masz na myśli…
- Dobrze wiesz, co mam na myśli, Yuu-chan, ale nic już nie mów. Oszczędzaj siły. Przed nami długa i męcząca noc…
*Cholera!

Komentarze

Popularne posty