R. 2

Ananke zamknęła oczy i rozłożyła ręce. Cisza rozprzestrzeniająca się w pomieszczeniu, niosła ze sobą ciepłą energię, która niczym dym ze zgaszonej świecy oplotła każdą ze zgromadzonych postaci. Trzej Gwiezdni Bracia odruchowo zamknęli powieki, skupiając się na przyjemnej aurze, która otulała teraz ich serca i umysły. Nawet Fighter, który normalnie żądałby wyjaśnień, poddał się temu bez dalszych sprzeciwów. Od stojącej centralnie Kapłanki zaczęły rozchodzić się świetliste promienie, łączące ją z pozostałymi uczestnikami tego dziwnego rytuału. Kiedy Złotowłosa uniosła dłonie do góry, a wysoko nad jej głową pojawił się złocisty kryształ, linie utworzone ze światła przegrupowały się w heksagram. Metaliczny dźwięk, który towarzyszył całemu zjawisku, powoli przestawał docierać do uszu Healer.
Miał wrażenie, że unosi się w powietrzu, a czerń przed jego oczami rozświetliło złote, oślepiające światło. W jego umyśle pojawiły się obrazy, przypominające cofający się w przyspieszonym tempie film. Oglądał całe swoje życie od momentu, w którym znaleźli się w Świątyni, wstecz. Jeszcze raz przeżywał powrót na Kinmoku, pożegnanie z Wojowniczkami, walkę z Galaxią, poszukiwania Księżniczki… Widział młodzieńcze czasy, które spędzał razem z Braćmi na Planecie Pachnących Oliwek odkrywając tajniki walki i zgłębiając mądrości wielkich, oprawionych w skórę ksiąg. Wspomnienia przemykały jedno za drugim, aż w końcu z jego umysłu zaczęły wydobywać się wydarzenia, o których nie mógł pamiętać- ich przybycie na czerwoną planetę.
Miał zaledwie kilka lat. Ubrany w granatowy odświętny mundurek, prowadzony był przez przepiękną, młodą kobietę  w długiej fiołkowej sukni. Jej kręcone czarno-niebieskie włosy powiewały na wietrze, kiedy kroczyli w stronę Kinmojskiego Pałacu. Spojrzała na niego z troską swoimi brązowymi oczami, a kiedy dostrzegła zaniepokojenie na twarzy blondynka, wzięła go na ręce i przytuliła. Wtedy niebieski symbol na jej czole zajaśniał nieco, a malucha ogarnęło przyjemne ciepło. Odwrócił głowę od twarzy matki i spojrzał na postawną sylwetkę ojca, który, idąc parę kroków przed nimi, trzymał na jednym ręku brązowowłosego chłopca, próbując jednocześnie opanować skaczącego wokół niego i wyrywającego się za wszelką cenę Czarnowłosego.
- Mamusiu, dlaczego musimy tu zostać?- zapytał srebrnowłosy, dotykając maleńką rączką policzka kobiety, w oczach której na ten czuły gest synka zaszkliły się łzy.
-Już wam tłumaczyliśmy z tatusiem, że są na świecie źli ludzie, którzy chcą was zabrać daleko stąd i dlatego musicie zostać z Ciocią na kilka dni.
- Zabijemy wszystkich złych ludzi!- chłopcu o czarnych włosach i atramentowych oczach udało się w końcu wyswobodzić z rąk Ojca i, wymachując drewnianym mieczykiem, zaczął skakać wokół Królowej Matki.
- Kiedyś na pewno, Demosie- westchnęła ciężko- ale na razie będziecie musieli zostać tutaj z Horusem i Kenazem.
- Ale ja nie chcę!- Demos kopnął ze złością kamyk, który uderzył w bok Króla Ojca.
-Chyba znowu się zapominasz, Synu- zganił go, przenosząc pełne dezaprobaty, zielone spojrzenie na krnąbrnego Księcia, który z naburmuszoną miną i założonymi z tyłu rękami szedł do końca drogi bez słowa. Ostatnią rzeczą z tej sceny, którą zobaczył Healer były Kakyuu i Ananke witające ich u progu, a potem pojawiło się kilka scen ich wspólnych zabaw z Ojcem w zamkowym ogrodzie i wieczorów spędzonych w ramionach Matki.
Wspomnienia nie były jednak jedyną rzeczą, którą niosła ze sobą ta tajemnicza energia. Każdy z trzech Braci poczuł się tak, jakby z maleńkiego ziarenka we wnętrzu ich serca wykiełkowała ogromna, niezniszczalna siła. Ich umysły zalała fala Boskich Emanacji – świętych praw, które kierowały porządkiem całego Wszechświata. Poznali prawdy dostępne tylko pięciu najpotężniejszym rodom królewskim, stanowiącym filary wszelkiego istnienia. Rodom, które stały na straży harmonii, miłości i prawdy, czuwały nad bezpieczeństwem Życia, wyznaczały obrońców poszczególnych Galaktyk i wspomagały ich swoją mocą, jeśli zaszła taka potrzeba. Pięć planet- Berkana, Daeg, Othalan, Inwaz i Naudiz tworzyło Świętą Radę, która miała obowiązek oddać życie w obronie miłości i równowagi. A oni, Trzej Gwiezdni Bracia, do tej pory Wojownicy u boku Kakyuu, byli potomkami jednego z nich zamieszkującego planetę Berkana. To oni dysponowali największą mocą spośród wszystkich Wojowników po stronie dobra i ciążyła na nich ogromna odpowiedzialność z każdą, żywą istotę.
Aura osłabła, a dźwięki znowu zaczęły docierać do uszu generałów. Na ich czołach pojawił się taki sam symbol, jakim naznaczona była Królewska Para. Gallea rzuciła się w objęcia synów, płacząc rzewnymi łzami i przepraszając raz po raz, że to wszystko trwało tak długo. Czym prędzej przenieśli się do prywatnych komnat Kakyuu i rozsiedli przed ogromnym kominkiem.
- Nie płacz już, Kochanie- Agar gładził po czarnych włosach, szlochającą cicho Galleę.
- Najwyraźniej Królowa Matka jest zrozpaczona, że znowu będzie musiała znosić nasze wybryki- odezwał się Demos, uśmiechając się zbójecko.
- Ciebie na pewno długo nie zniesie, Seiya- dogryzł mu blond włosy Horus ,zapominając, że odnaleziona rodzina może nie znać tego imienia. Najwyraźniej jednak śledzili ich losy, bo wszyscy zebrani zdali się nie zauważyć tej małej pomyłki.
- Co się z Wami działo przez tyle wieków?- zapytał jak zwykle rzeczowy Kenaz, przerzucając do tyłu swój długi, brązowy kucyk.
- Zaraz po tym, jak ukryliśmy was w pałacu Kakyuu, naszą galaktykę zaatakował Chaos w swojej najczystszej postaci- zaczął Król Agnar- Już wcześniej wiedzieliśmy, że się zbliża, dlatego nie mogliśmy ryzykować, że któryś z Was zginie, albo gorzej, zasili swoją mocą ciemną potęgę. Tak właśnie działa ta niszczycielska siła- wykorzystuje światło najsilniejszych i gasi słabszych. Dopiero kilka tygodni temu udało się nam pokonać tylko niewielką jego część, która objęła akurat nasz rejon Wszechświata.
- Czy to znaczy, że Sailor Moon nie zniszczyła wtedy całego Chaosu?- Horus zmarszczył brwi, zakładając ręce na piersi.
- Nie- pokręciła przecząco głową Gallea- Chaos rozpełza się w całym Wszechświecie jak plaga, to była tylko maleńka jego część. Do tej pory nie było problemu z jego tłumieniem. Spokojnie radzili sobie z tym strażnicy poszczególnych galaktyk, teraz jednak…- urwała, a w jej oczach pojawiło się przerażenie.
- Teraz Chaos kumuluje swoją energię. Obawiamy się, że zaatakuje właśnie Nas. Fundamentalnych obrońców boskich prawd- skończył za nią Król.
- To oznacza kolejną wojnę…- podsumował Demos.
- Tak- Ananke wpatrzona do tej pory w czerwone włosy Kakyuu, tak bardzo przypominające jej Córki, przeniosła wzrok na Seiyę- Zgodnie z przepowiednią „ciemność zdmuchnie każdą z boskich świec i tylko Mesjasz- ostatnia z Gwiazd zrodzonych w Kosmicznym Kordonie, Świetlistym mieczem rozedrze kotarę Mroku. Właśnie ta jedna gwiazda musi zgasnąć po to, żeby pozostałe nadal mogły błyszczeć jasnym światłem.
- W takim razie znajdziemy Go- odpowiedział pewnym tonem Horus.
- To nie takie proste- w tonie Złotowłosej dało się słyszeć smutek i ból- Tylko jedna osoba w całym Wszechświecie może Go znaleźć. Tylko Ona nosi w sobie wskazówkę, gdzie Go szukać.
- Kim Ona jest?- niecierpliwił się Demos.
- To moja córka… Nie rozmawiałam z nią od ponad dwudziestu lat. Odrodziła się na Ziemi, żeby wspierać swoją mocą harmonijny rozwój tamtejszych Galaktyk, pomóc przejść ewolucji na wyższy poziom wibracji energetycznej- odpowiedziała, a Seiya zaklął pod nosem, obrzucając ją oburzonym spojrzeniem, jakby usłyszał największe bluźnierstwo. Znowu Ziemia! Czy wszystko zawsze musi kręcić się wokół tej małej, niebieskiej planety?
- To ściągnijcie ją stamtąd, do cholery i niech szuka!- rzucił ze złością Brunet, zanim zdążył ugryźć się w język. Królowa Dagazu podniosła się energicznie ze swojego miejsca, a świece w komnacie zamigotały złowrogo. Bracia spojrzeli na Niego wymownie, dając mu do zrozumienia, że zabiją go zaraz po wyjściu za drzwi.
- Dla Twojej informacji, nie masz prawa odzywać się do mnie takim tonem, Młody Człowieku. Gdyby nie serdeczna przyjaźń, którą darzę Twoich rodziców, poniósłbyś odpowiednie konsekwencje swoich czynów. Kakyuu- zwróciła się do czerwonowłosej Księżniczki- jeśli nie masz nic przeciwko, pójdę podziwiać Twoje ogrody, a Wy jak najszybciej przygotujcie się do podróży.
Nikt nie odważył się zaprotestować, kiedy blondwłosa bogini opuszczała prywatne salony Kakyuu. Seiya zamknął oczy, nie dowierzając, że jest aż tak głupi. Cudownie rozpoczął swoje nowe życie jako fundamentalny obrońca miłości i dobroci…

Komentarze

Popularne posty