...czasem nie da się jej naprawić.

Dwa lata później...

Himura nerwowo przekładał telefon z ręki do ręki, co chwilę zerkając na drzwi wejściowe kawiarni, w której siedział od dobrych dwudziestu minut. Zajął miejsce przy oknie, za którym kolorowe liście wirowały, odbijając się od kamiennych płyt deptaku, po którym z marsowymi minami przemykali ludzie, chroniąc się przed wiatrem na wszystkie możliwe sposoby. Jego partnerka miała różne dziwne fanaberie, ale ciąganie się na drugi koniec miasta w taką pogodę, żeby wypić kubek kawy, uznał za lekką przesadę. Nie mówiąc już o notorycznych spóźnieniach, których, jako człowiek punktualny, miał czasem po dziurki w nosie. Mimo to, pamiętając o nieprzyjemnych wydarzeniach z przeszłości, wsiadł w pociąg i dotarł na umówione miejsce, a teraz czekał, przeczesując wzrokiem tytuły książek, tworzących artystyczny nieład na mahoniowych półkach lokalu. Kiedy nie znalazł wśród nich nic godnego uwagi, wrócił do obserwowania
ulicy, która wyludniała się coraz bardziej. I pewnie usnąłby z nudów, zawieszony w sennym oczekiwaniu, gdyby przed oczami nie mignęła mu znajoma sylwetka i końcówki długich, prostych, ciemnofioletowych włosów. Wyprostował się sztywno, a jego serce zaczęło walić jak oszalałe, kiedy Yuumei weszła na salę z dłońmi schowanymi w kieszeniach ciemnego płaszcza. Uśmiechnęła się do kelnerki na powitanie, a potem jej srebrne tęczówki powędrowały prosto w stronę Taikiego, który podniósł się z niepewnym uśmiechem. Spuściła oczy po to, żeby chwilę później spojrzeć na niego spod długich rzęs z promiennym uśmiechem na ustach, ruszając w jego stronę. Ten jeden jej uśmiech spowodował drżenie rąk, które szatyn za wszelką cenę starał się ukryć.
- Yuumei…- wyszeptał z czułością, kiedy przystanęła obok niego i przyjrzała mu się uważnie, delikatnie przekrzywiając głowę.
- Himura-san, zająłeś mój ulubiony stolik, ale tym razem Ci się upiecze…- mrugnęła do niego porozumiewawczo, a potem ominęła go, kierując się w głąb sali. Himura obrócił się mimowolnie, odprowadzając ją wzrokiem do przystojnego bruneta, który rozpromienił się na jej widok. Pocałował ją krótko, ale treściwie, a potem podsunął parujący kubek świeżo mielonej arabiki z mlekiem i cynamonem, szepcząc jej coś do ucha z wilczym uśmiechem na ustach. 
- Taiki-kun, cieszę się, że jesteś.- drobne dłonie Thei splotły się wokół jego ramienia, a jej usta dotknęły jego policzka, wyrywając go tym samym z zamyślenia.- Coś się stało? Masz jakąś smutną minę…
- Nie, nie… To nic takiego. To tylko pęknięte szkło, którego nie da się już naprawić…

Komentarze

Popularne posty