Gdy pęka rysa na szkle...

Obładowana pakunkami Yuumei z ledwością wysiadła z samochodu i z powodu braku wolnych rąk zatrzasnęła drzwi, napierając na nie całym ciałem. Alarm zapikał cicho, a dziewczyna z trudem odgarnęła z twarzy fioletowe kosmyki i spojrzała w górę na fasadę wieżowca , w którego dużych oknach odbijały się promienie zachodzącego słońca. Uśmiechnęła się delikatnie i szybkim krokiem ruszyła do windy, szeleszcząc siatkami. Serce waliło jej jak oszalałe, kiedy sunęła w górę szklanym tunelem. Nie mogła doczekać się spotkania z Taikim. Chciała zatonąć w jego bezpiecznych ramionach, zapominając o wszystkich nieprzyjemnościach, które spotkały ją w pracy, a o których nie miała okazji mu powiedzieć, bo od kilku tygodni ciężko pracował nad swoim projektem naukowym i nie mieli dla siebie za dużo czasu. Wiedziała, że te badania były jego wielką szansą i dużo dla niego znaczyły, dlatego starała się go wspierać z całych sił.


Z wyrozumiałością przyjmowała każde przełożone spotkanie, nie skarżąc się ani słowem, że przeprowadzane w biegu rozmowy telefoniczne to stanowczo za mało. Czatowała na każdą, nawet krótką chwilę, którą mogła uszczknąć z jego zawalonego grafiku. Zmieniała plany, rezygnowała z zajęć, a dziś wybłagała znajomą, żeby wzięła za nią dyżur na Oddziale Ratunkowym po to, żeby mogli spędzić noc, która przecież minie tak szybko. Ten zaplanowany moment napędzał ją przez cały ostatni tydzień, dlatego jak na skrzydłach wyleciała z windy wprost pod ciemne, drewniane drzwi z numerem 832. Spojrzała na błyszczącą, złotą liczbę, krzywiąc się lekko i nacisnęła dzwonek, myśląc o tym, że powinni w końcu dorobić  ten komplet kluczy, o którym rozmawiali kilka tygodni temu. Nie usłyszała żadnego ruchu po drugiej stronie, dlatego ponowiła próbę, wciąż zerkając na szereg znienawidzonych cyfr. Nie wiedziała dlatego, ale zapamiętała bardzo dokładnie wrażenie, kiedy Taiki pierwszy raz zaprosił ją do siebie. Stojąc wtedy przed tymi samymi drzwiami, stwierdziła, że ich numer wcale jej się nie podoba i nie pozbyła się tego uczucia do dziś. W mieszkaniu nadal wydawała się panować głucha cisza, więc z rezygnacją rzuciła siatki na posadzkę i dla pewności zapukała głośno, chociaż wiedziała, że nic to nie da. Z każdą minutą żal coraz mocniej ściskał ją za gardło, niemalże dusząc ją w momencie, gdy oparła się plecami o polakierowane drewno i bezsilnie osunęła na ziemię. Pogrzebała przez moment w torebce i wyciągnęła telefon po to, żeby wybrać odpowiedni numer i przyłożyć go do ucha. Sygnał nawiązanego połączenia wydawał jej się ciągnąć w nieskończoność, a gdy miała się rozłączać, usłyszała w końcu znajomy głos:
- Halo?
- Gdzie jesteś, Taiki-kun? Stoję pod Twoimi drzwiami. Byliśmy umówieni…
 „Błagam, powiedz, że wyszedłeś na chwilę po zakupy…”- modliła się w duchu, ale szum rozmów w tle mówił sam za siebie.
- Gomene, Yuu-chan… Jestem w Kioto. W ostatniej chwili dowiedziałem się, że profesor zgłosił moją obecność na konferencji. Nie zdążyłem Ci powiedzieć... Gomene.
- Ach, nie zdążyłeś mi powiedzieć…- odpowiedziała chłodno, ale łzy popłynęły po jej policzkach- Obiecałeś mi, Himura-san, obiecałeś…
- Wiem Yuu, ale…
Nie usłyszała, jakie tym razem „ale” znalazł jej chłopak, bo rozłączyła się i wepchnęła komórkę z powrotem do torebki.  Z resztą, nie obchodziło jej, co miał w tym momencie do powiedzenia. Wytarła słone krople, ściekające strumieniami po brodzie i z rozpaczą rzuciła się do windy, a nie mogąc doczekać się jej przybycia, zbiegła po schodach, ile sił w nogach.

Komentarze

Popularne posty