...i chociaż wydaje się niezbyt głęboka...

Taiki wyszedł z windy, a światła korytarza zapaliły się automatycznie. Był zmęczony, mimo to od razu zauważył porzucone pod drzwiami swojego mieszkania siatki z zakupami. Pomarańcze poturlały się po posadzce, a na jedną z nich ktoś najwyraźniej nadepnął, bo leżała rozkwaszona na jasnym kafelku, a sok płynął cienką strużką wzdłuż fugi. Himura odgarnął z czoła kilka brązowych kosmyków i ukucnął, a potem drżącą ze zmęczenia dłonią badał po kolei owoce i warzywa, które Yuu dzień wcześniej skrupulatnie wybierała na niewielkim targu na obrzeżach miasta. Poczuł, że zawalił na całej linii, godząc się na wyjazd do Kioto. Już przed samym wylotem miał mieszane uczucia. Wiedział, że fioletowowłosa czekała na ich wspólny wieczór z niecierpliwością i że bez słowa skargi znosiła każdą jego wcześniejszą nieobecność. Od samego

początku czuł, że powinien odmówić profesorowi, dlatego nie miał pojęcia, dlaczego właściwie się na to wszystko zgodził. Dlaczego zawiódł najbliższą mu na świecie istotę? Prawdziwe poczucie winy przyszło
jednak dopiero z pełnym zawodu tonem Yuumei, ale wtedy nie było już odwrotu. Konoe przestała odbierać jego telefony, więc zaraz po swoim wystąpieniu w popłochu wsiadł w pierwszy lepszy samolot do Tokio. Przez cały lot nie zmrużył nawet oka, bo zdał sobie sprawę, że wszedł na cienki lód i utonie, jeśli nie zadziała odpowiednio szybko. Na samą myśl, że mógłby stracić Yuumei, coś ściskało go za gardło. Jak mógł do tego w ogóle dopuścić?
Zastanawiał się nad tym wszystkim, przekładając w dłoniach pomarszczone pomidory, a tępy ból gdzieś w okolicy serca stał się jeszcze bardziej dotkliwy. Słońce wyłaniało się powoli zza horyzontu, kładąc miękkie cienie na ciemnym drewnie drzwi, dlatego pozbierał rzeczy i podniósł się, a potem włożył klucz do zamka i przekręcił go stanowczym ruchem. Gdy w środku przywitała go głucha cisza, zamarzył, żeby zaspana Yuu wyszła mu naprzeciw, przecierając oczy, a potem pocałowała i przytuliła się, jak to miała w zwyczaju, gdy zostawała u niego na noc, a on musiał pilnie wrócić na chwilę do laboratorium. Wraz ze świadomością, że to już nigdy mogłoby się nie powtórzyć, zalała go fala złości na samego siebie. Syknął wściekle, uderzając pięścią w ścianę, a potem wyciągnął telefon, żeby wybrać numer. Yuumei uwielbiała kłaść się spać dopiero o świcie, zarywając czasem całe noce. Miał nadzieję, że tej nocy też to zrobiła…

***
Wibrujący natrętnie telefon wybudził Yuumei z głębokiego snu tak, że poruszyła się niespokojnie, ale nie otworzyła oczu. Pierwszym bodźcem, który dopuściły do niej wciąż zaspane zmysły był intensywny, pulsujący ból głowy, przez który dopiero po chwili przebiło się przyjemne ciepło i delikatny zapach męskiego ciała. Uśmiechnęła się półprzytomnie i wtulił mocniej, a silne ramię objęło ją automatycznie. Dopiero, gdy do jej uszu dotarł dziwny szum i rytmiczny turkot, zorientowała się, że coś jest nie tak. Ostrożnie rozchyliła powieki, a jasne światło wschodzącego słońca oślepiło ją i dopiero po chwili rozejrzała się zdezorientowana po pustym przedziale pociągu, który bez wątpienia się poruszał. Niepewnym, powolnym ruchem przekręciła głowę, przenosząc wzrok na osobę, która wciąż obejmowała ją czule i… aż się zapowietrzyła. Wyprostowała się sztywną i wyplątała z objęć wciąż śpiącego Shina, a potem w popłochu przesunęła na drugi koniec siedziska, obserwując go bacznie. Zamrugała nerwowo rzęsami, nie wierząc własnym oczom, ale, pomimo usilnych tłumaczeń, że to tylko sen, brunet nie znikał. Spał słodko, oddychając równo, a na jego ustach malował się delikatny uśmiech. Konoe wytężyła zbolały umysł, próbując ustalić, jak się tutaj właściwie znalazła. Dopiero po dłuższej chwili stanęły jej przed oczami obrazki z poprzedniej nocy- wieczornego spotkania na deptaku, aromatycznej kawy w cukierni, a potem wspólnego turnee po klubach i barach, gdzie sączyli drink za drinkiem, rozmawiając na wszystkie możliwe tematy, wspominając ze śmiechem szkolne lata. Całość skończyli o świcie, wygłupiając się i tańcząc boso na plaży, a potem musieli wsiąść do pociągu powrotnego, ale tego już nie pamiętała.
Drżącą ręką dotknęła pulsującej skroni, gdy dotarło do niej, że dawno już tak dobrze się nie bawiła. Ilość alkoholu, którą w siebie wlała, wyjaśniała pulsujący ból głowy i nudności, które pojawiły się wraz z nieznacznym kołysaniem przedziału. Niezbyt często pozwalała sobie na coś tak… wyzwolonego. Jeszcze raz spojrzała kątem oka na śpiącego Shinyę i zarumieniła się na myśl, że jeszcze chwilę temu przytulała się do niego bez skrępowania i świadomości, że to nie Taiki. A najgorsze, że jej się to podobało. Nigdy wcześniej, oprócz Himury, nie była blisko z żadnym innym facetem. Zaraz też wróciło wspomnienie tego feralnego popołudnia, kiedy szatyn znowu ją wystawił, a smutek i żal znowu wyszedł na wierzch, ściskając za gardło. Najwyraźniej była niewystarczająco dobra, nudna, niezbyt ładna, skoro nie był wstanie poświęcić jej chociaż kilku godzin. Przygryzła wargę, z trudem powstrzymując falę napływających do jej oczu łez i sięgnęła po telefon, który znowu zaczął wibrować w jej kieszeni. Zerknęła na wyświetlacz i po krótkiej chwili wahania odrzuciła połączenie.

Komentarze

Popularne posty