48- "Otwórz te rany a potem zalecz, aż w zawiły losu ułożą się wzór."

- Yuu.
- Taiki...
Szatyn stał bez ruchu, a strugi wody spływały po jego umięśnionych ramionach, zaznaczających się na przemoczonym ubraniu. Otoczyła ich głucha cisza, przerywana stukaniem kropel o napięty materiał szkarłatnego parasola. Jego chabrowe oczy przesuwały się centymetr po centymetrze po twarzy dziewczyny, chłonąc ten niecodzienny widok. Zmieniła się. Wyglądała lepiej niż ją zapamiętał. Ostatni raz, kiedy się widzieli, jej włosy ledwie sięgały ramion, teraz spływały długimi pasmami, kończąc się na wysokości kształtnych pośladków. W srebrnych tęczówkach, wówczas odległych i zimnych, migotały iskierki radości z lekką nutą zaskoczenia. Usta błyszczące czerwienią układały się w nieśmiały ale szczery uśmiech. Choć nie miał powodów tak sądzić, czuł, że cieszy się na jego widok.
- Zostawię was samych. Poczekam na ciebie w kawiarni za rogiem.- Dziewczyna o różowych lokach, ścisnęła ramię Yummei i odeszła energicznym krokiem. Fioletowowłosa odprowadziła ją wzrokiem, potem spojrzała na niego, zrobiła krok do przodu. Stając na palcach, uniosła parasol i wsunęła go nad jego głowę tak, że teraz chronił ich oboje. 
- Taiki.
- Yuu...
Tak bardzo bał się tego spotkania. Bał się, bo wiedział, że ona wie. A ona stała przed nim i... uśmiechała się.
- Mogę cię uściskać?
Nie czekała na jego odpowiedź. Nie przeraziło ją też to, że jest przemoczony od głowy do końca stóp. Przywarła do niego, zarzucając ręce na szyję. Objął ją w pasie, przycisnął do siebie, schował twarz w pachnących bzem włosach, poczuł ogarniające ciepło. Nie chciał jej puścić. Już nigdy.

Komentarze

Popularne posty