49- I wtedy nadchodzi dzień, gdy wszystko na moment staje w miejscu...

Taiki otworzył okno, a szumiący za szybą deszcz wniósł do jego małego mieszkania zapach kasztanów i mokrych liści; zapach jesieni. Minęło już tyle lat... Ile? Tego sam nie wiedział. A jesień wciąż kojarzyła mu się z Yuu, zapach jesieni był jej zapachem. Co roku pierwszy powiew jesiennego wiatru przywoływał wspomnienia, wydobywał zagrzebane głęboko uczucia. I co roku chłopak odpędzał natrętne myśli lekkim potrząśnięciem głowy i kierował uwagę na te mniej przyjemne momenty ich znajomości, ale to zdawało się pomagać tylko na chwilę- do czasu aż biały puch nie zastąpił kolorowych liści dziewczyna była obecna w jego świadomości, przypominała mu o sobie szelestem suszu, deszczem bębniącym o szyby i wszechobecną wonią cynamonu. Tego roku jesień przyszła wyjątkowo wcześnie.


Szatyn oderwał się od wspomnień i naciągnął buty treningowe. Nic tak nie oczyszczało myśli, jak porządna przebieżka na świeżym powietrzu. Zbiegł na dół, przeskakując kilka stopni na raz, zatrzymał się na chwilę przy wyjściu, widząc strugi deszczu sunące ku ziemi, w końcu naciągnął kaptur na głowę i ruszył przed siebie zalanymi uliczkami. Jego myśli skupiły się na pracy mięśni, równości oddechu i dźwiękach muzyki, sączących się z ukrytych pod bluzą słuchawek. W głowie kołatała mu tylko pustka. Wszystko inne przestało się liczyć. Biegł. Dwie przecznice dalej minął grupkę dziewcząt, nie poświęcając im nawet cienia uwagi, wbiegł do sporej wielkości parku, którego równe alejki zbiegały się w centralnie położonej altanie. Zwolnił kroku, przeskoczył kałużę. Poczuł, że ubranie przykleja mu się do ciała. W oddali, na drugim końcu ścieżki migotał czerwienią trzymany przez kogoś parasol. Czerwień wyróżniała się na tle wszechogarniających szarości, zaburzała obraz, nieprzyzwoicie kłuła w oczy. Pokonując kolejne metry, wpatrywał się bezwiednie w jej soczystą barwę. Krok za krokiem, spod szkarłatnej zasłony wyłaniały się powoli najpierw długie, ciemnofioletowe włosy, wąski podbródek, kształtne uśmiechnięte usta, mały, lekko zadarty nos, w końcu okolone gęstą palisadą rzęs oczy w kształcie migdałów. Tęczówki w kolorze płynnego srebra skupiały się na idącej obok dziewczyny różowowłosej, opowiadającej o czymś z przejęciem, po kilku sekundach przeniosły się jednak na niego i ich spojrzenia się spotkały. Świat się zatrzymał. Taiki przestał słyszeć słowa piosenki, która popłynęła z głośników, nie widział zdumionej twarzy Akatsuki, przytulającej się do rączki swojego parasola, nie czuł przejmującego zimna, które przenikało przez przylepiające się do jego ciała ubrania. Powoli i dotkliwie tonął w srebrnym morzu yuumeiowego spojrzenia...

C.D.N.

Komentarze

Popularne posty